Moroz: Pamiętasz naszą rozmowę z Tomaszem Karolakiem z grudnia tamtego roku?
Skrzydelski: Pamiętam doskonale. Zimno było, że hej. Ale gadaliśmy długo przy napojach parujących.
Moroz: Zaintrygował mnie wtedy dyrektor Imki, przekonując, że odkrył w Warszawie niesamowitą przestrzeń dla swojej nowej teatralnej siedziby. Zwłaszcza tym, że ten budynek to lokal wojskowy, który w dodatku w nieprzyjemnych czasach pełnił funkcję kasyna dla wysokich rangą oficerów.
Skrzydelski: Nic dziwnego. Bemowo to strzeżona dzielnica wojskowo-sądowa z przeszłością. Dużo tam drutu ostrzowego. Tuż obok Imki też zasieki na murach.
Moroz: Dobra atmosfera dla teatru.
Skrzydelski: Uważam, że idealna. Nie wiem, co planuje w swoim repertuarze Tomasz Karolak, ale gdy przyjechałem na ulicę Kocjana, od razu pomyślałem, że to otoczenie, w którym perfekcyjnie odnalazłby się choćby Radosław Rychcik, który szczególnie ostatnimi czasy do swych przedstawień wprowadza thrillerowe napięcie, i to nie tylko wtedy, gdy realizuje „Imię róży”, lecz i wtedy, gdy pokazuje Gombrowicza.
Moroz: Bingo!
Skrzydelski: Jak to w kasynie?
Moroz: A wyobrażasz sobie w tej przestrzeni „Dziady”?
Skrzydelski: Rychcika? Natychmiast.
Moroz: I jeszcze do tego wznowienie „Dziadów”, ale w reżyserii Michała Zadary. Wnętrze Imki jest tak ciemne, że obrzęd, który zaprezentował Zadara w kilkunastogodzinnym wrocławskim maratonie, pasowałby jak ulał do gmachu bemowskiego.
Skrzydelski: Bądź precyzyjny w przypadku arcydzieł: czternastogodzinnym…
Moroz: Czas zaciera detale.
Skrzydelski: Nawet w przypadku wybitnych i kultowych spektakli. Ale prawdę mówisz: u Zadary w pierwszej części inscenizacji było tak mrocznie, że potrzebne były latarki. A dziś do Imkowego seansu Pawła Świątka według Pedra Calderóna de la Barki także nieco światła przydałoby się wpuścić.
Moroz: Żarty żartami, a sprawa jest poważna. Mrocznie u Świątka po prostu ma być. Być może to nawet „Życiem snem”, którego akcja rozgrywa się w krypcie wawelskiej. Na to wskazuje scenografia.
Skrzydelski: Po trosze krypta, po trosze komnata. Coś na kształt królewski.