"Woyzeck" Georga Büchnera w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.
Piotr Cieplak nie należał nigdy do bezskutecznych teatralnie buntowników, nawet kiedy poszukuje nowych rozwiązań interpretacyjnych, w swoich dekonstrukcyjnych metodach, bo takimi też się posługuje, nie zubaża znaczeń i nie odwraca się plecami od dawnych prawideł czy sposobów myślenia, od tego, co odziedziczyliśmy, od mitów czy innych tonacji stylistycznych. Jego wszystkie spektakle urzekają dojrzałością, oryginalnością wyobraźni i podporządkowaną myśli emocjonalnością. Akt poznawczy jest dla niego najważniejszy, bo wynika z niekwestionowanej skłonności artystycznej, a nie z chęci totalnego odcięcia się od tego, co już było i stwarzania nie wiadomo po co czy za wszelką cenę czegoś, co będzie miało znamiona podyktowanej ekstrawagancją odrębności. Tak też jest z ostatnim spektaklem Piotra Cieplaka przygotowanym w Teatrze Narodowym. "Woyzeck", to obok "Capri" Lupy, jedno z najważniejszych - w moim mniemaniu - przedstawień obecnego sezonu