EN

15.10.2021, 10:45 Wersja do druku

Antycypacja wielkiej katastrofy

„Stara kobieta wysiaduje” Tadeusza Różewicza w reż. Andrzeja Barańskiego w Teatrze Telewizji. Pisze Krzysztof Krzak w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Jarosław Sadkowski / materiały prasowe TVP

Pierwszą premierą w nowym sezonie Teatru Telewizji była pokazana 4 października sztuka Tadeusza Różewicza „Stara kobieta wysiaduje” w reżyserii i według telewizyjnego scenariusza Andrzeja Barańskiego.

Że Barański rozumie i czuje doskonale twórczość Tadeusza Różewicza wiadomo było już od przynajmniej 2000 roku, kiedy to reżyser przedstawił, również w Teatrze Telewizji, swoją wersję opowiadania „Moja córeczka” ze znakomitymi rolami Agaty Buzek i Jerzego Treli. W ubiegłym sezonie sukcesem okazały się „Badyle” zrealizowane m.in. według dwóch innych opowiadań autora „Kartoteki”: „Ta stara cholera” i „Na placówce dyplomatycznej”. Grająca w spektaklu główną rolę Ewa Dałkowska (od czasu filmu „Kobieta z prowincji” ulubiona, jak można sądzić, aktorka Andrzeja Barańskiego) otrzymała nagrodę aktorską na tegorocznym Festiwalu Teatru Polskiego Radia i Teatru Telewizji Polskiej „Dwa Teatry” w Zamościu. Nic więc dziwnego, że – podobno – reżyser jako jedyny uzyskał zgodę spadkobierców praw autorskich zmarłego przed siedmiu laty pisarza na zrealizowanie jej w telewizji.

Powstała w 1968 roku sztuka „Stara kobieta wysiaduje” stanowi nie lada wyzwanie dla reżysera chcącego ją wystawić w tradycyjnym teatrze, zwłaszcza jeśli zechciałby on sprostać bardzo rozbudowanym i wyjątkowo szczegółowym didaskaliom. Barański nie do końca wierny im pozostaje i przenosi akcję z dworcowej poczekalni do pięknego, skąpanego w słońcu ogrodu, a w drugiej części do naturalistycznego złomowiska, bynajmniej nie położonego, jak chciał Różewicz, nad brzegiem morza. Sam zaś główną bohaterkę odarł (przy pomocy autorki kostiumów, Katarzyny Morawskiej) z nadmiaru elementów „wystroju” i umieścił na wózku inwalidzkim. Całość została wyprowadzona ze studia telewizyjnego w naturalny plener i zrealizowana, jak to ostatnio często bywa w Teatrze TVP, metodą filmową. Tu warto podkreślić znakomitą pracę Grzegorza Kędzierskiego, autora zdjęć, który w sobie tylko wiadomy sposób potrafi pokazać zarówno sielskość kwitnącego ogrodu, jak i brzydotę wysypiska. A przebitki pokazujące od czasu do czasu osoby zaśmiecające środowisko naturalne zapowiadają katastrofę cywilizacyjną widoczną w drugiej odsłonie sztuki.

fot. Jarosław Sadkowski / materiały prasowe TVP

Bo sztuka Różewicza jest właśnie o zagrażającej ludzkości cywilizacji, poprzez niewłaściwe zastosowanie jej osiągnięć, które sprowadzają człowieka do funkcji jeszcze jednej maszyny tudzież obiektu eksperymentu. Tekst sztuki nie jest łatwy w odbiorze, pełno w nim bowiem absurdu, niedorzeczności, sprzeczności i poetyckich metafor (wszak Różewicz oryginalnym poetą był), których zrozumienie wymaga sporej uwagi widza i umiejętności analizy słowa. Na szczęście Andrzej Barański zaprosił do współpracy aktorów ułatwiających poniekąd oglądającym zrozumienie tej ekwilibrystyki słownej: Jana Frycza (Pan), Jarosława Gajewskiego (Ślepiec), Grzegorza Mielczarka (Stary Kelner Cyryl) i nieustępującym im pod tym względem przedstawicieli młodego pokolenia aktorskiego z Vovą Makovskym w roli Młodego Kelnera i Szymonem Michlewiczem – Sową (Młodzieniec) na czele. Pierwsze skrzypce gra, co zrozumiałe, Ewa Dałkowska. W tytułowej roli jest niezwykle sugestywna we wszystkich odsłonach granej przez siebie postaci. I jako upierdliwa baba czepiająca się śladu szminki na szklance, i jako kokietka domagająca się pieszczot od młodego kelnera, i jako rozpaczliwie pragnąca macierzyńskiego spełnienia 70 – latka. Budzi przy tym ambiwalentne uczucia widza: od śmieszności graniczącej z pobłażliwością, poprzez empatię, złość i głębokiego współczucia w finale przedstawienia dobitnie uwypuklonego przez znakomitą muzykę Henryka Kuźniaka. Nie można także zapominać o scenografii Andrzeja Halińskiego, dzięki której przedstawienie Andrzeja Barańskiego ma mocniejszy wydźwięk i pozwala nawet mniej wyrobionemu widzowi dostrzec aktualność sztuki Tadeusza Różewicza  sprzed 53 lat i zwrócić jego uwagę na problemy klimatyczne, grożące katastrofą zmiany w sferze ekologicznej. Problem jakże często bagatelizowany, a nawet wyśmiewany, a na pewno spychany na margines zainteresowań „możnych tego świata”.

Przedstawieniem tym Telewizja Polska uczciła przypadającą w tym roku setną rocznicę urodzin Tadeusza Różewicza. I zrobiła to godnie, czego nie da się powiedzieć o zrealizowanym po szkolniacku koncercie „Ty mnie do pieśni pokornej nie wołaj” mającym być hołdem dla Cypriana Kamila Norwida, który wespół z autorem „Starej kobiety…” (a także Stanisławem Lemem i Krzysztofem Kamilem Baczyńskim) jest patronem bieżącego roku.

Tytuł oryginalny

Antycypacja wielkiej katastrofy 14 października 2021

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła