EN

21.03.2023, 12:23 Wersja do druku

Alfabet dla zaawansowanych (56): Nowacka, Opalski, Paprocki

Barbara Nowacka
Już podczas początków jej publicznej aktywności była przeze mnie obsypywana komplementami należnymi młodej damie pozostającej w świecie polityki w atrakcyjnej damskiej mniejszości. Bo i uroda, elokwencja, niebanalne formułowanie myśli, lewicowe poglądy podawane nienachalnie, aczkolwiek zdecydowanie, i nienaganny sposób bycia, elegancja i swoboda w ubiorze i w zachowaniu, wreszcie urok osobisty - oto atrybuty młodej damy odgrywającej coraz większą rolę w naszym życiu publicznym.

Mając to wszystko na uwadze, zwierzyłem się kiedyś pani Barbarze, że przez wiele lat sympatyzowałem z jej matką, wybitną działaczką społeczną Izabelą Jarugą-Nowacką, a ona nigdy nie wspominała, że ma córkę, która obecnie tak owocnie kontynuuje ideały swojej matki.

- Co pan powie? - zareplikowata moja rozmówczyni. – A ja mam jeszcze siostrę Katarzynę! - poinformowała filuternie.
(9 marca 2023)

Józef Opalski
Nasze wzajemne kontakty, a okresami nawet przyjaźń, są niemal tak stare jak Wawel i Smocza Jama. W latach 60. i 70. konkurowaliśmy w adorowaniu Ewy Demarczyk. Z jego strony to uwielbienie było idealistyczne i bałwochwalcze, z mojej - zdecydowanie bardziej erotyczne.

Ewa - z różnych przyczyn - porzuciła nas obu, ale pozostało nam na całe dziesięciolecia bliskość poglądów, zainteresowań i działań w sferach kultury i sztuki, a nawet dziedzictwa narodowego, bo przecież Ewa Demarczyk stała się jego częścią. „Żuk" - tak się na niego mówiło w Krakowie - zajmując się publicystyką, reżyserią, kierownictwem literackim i teatrologią, został profesorem polonistyki na UJ i nauczycielem reżyserów w krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych. Ma niezmierzone pokłady wiedzy, umie ją w atrakcyjny sposób przekazywać, gromadząc wokół siebie zastępy słuchaczy i wychowanków. Niestety, zajmując się różnymi swoimi sprawami, obaj ciągle na później odkładamy odwiedziny, kontakty i przyjaźnienie się.
Póki co, nieustająca w nas obu młodość musi się przecież wyszumieć!
(11 marca 2023)

Bogdan Paprocki
Źródła mojej adoracji dla tego wspaniałego artysty sięgają dzieciństwa. To mój pierwszy Stefan, Pinkerton, Cavaradossi, Manrico, Don Jose, Faust, Rudolf - na czele Opery Śląskiej w jej pierwszym dziesięcioleciu. Pod koniec lat 50. wróciłem z „Cyganerii” granej na niedzielnej popołudniówce w Bytomiu, jak zwykle zakochany w Poli Bukietyńskiej (Mimi), ale również zafascynowany porywającym wykonaniem partii Rudolfa przez Bogdana Paprockiego.

Dom był pusty, bo rodzice udali się z wizytą do znajomych. Siadłem więc do fortepianu, usiłując zaśpiewać frazę Rudolfa, pod wrażeniem tego, jak czynił to przed godziną mój ulubieniec. Wydobywający się z  mojego  gardła skrzek pawiana został przerwany łomotem sąsiadki zza ściany, połączonym z okrzykami: „Dość tego!". Wtedy po raz pierwszy dostrzegłem, że nie będę śpiewakiem. Ale sztuki operowej nie przestałem kochać, a Bogdana Paprockiego adorować.
Jego wspaniała kariera operowa nie osiągnęła wymiaru światowego tylko dlatego, że urodził się w Polsce w czasach, kiedy wyjazd za granicę graniczył z brakiem patriotyzmu, a nawet zdradą. Ponieważ z pochodzenia, wychowania i służby wojskowej pozostał niepoprawnym patriotą, cały swój bogaty repertuar przez ponad pół wieku prezentował na polskich scenach operowych, estradach filharmonicznych, w licznych nagraniach płytowych, radiowych i telewizyjnych. Był niezrównanym interpretatorem oper, pieśni i utworów koncertowych Stanisława Moniuszki. Nigdy nie zajmował się pedagogiką wokalną, ale jego rady i wskazówki w tym względzie były wprost bezcenne.

Wiedzieli o tym młodzi tenorzy i darzyli go uwielbieniem, respektem i szacunkiem, mimo że miał cięty język i walił prosto w oczy.

Tenorową młodzież zaszczycał spotkaniami towarzyskimi, głównie graniem w karty w teatralnych garderobach, co zresztą nie bardzo było zgodne z obowiązującym regulaminem. Kiedyś przyszedł do mnie do gabinetu na kawę, bo w Teatrze Wielkim w Warszawie traktowaliśmy go jak żywą legendę pijącą kawę.

- Te twoje teraźniejsze tenory to ani śpiewać nie umieją, ani grać w karty - zawyrokował. - Zawsze z nimi wygrywam i żałuję, że w teatrze zabraniasz grać na pieniądze!

Nie wiedział, że chłopaki tak kierowały karciarstwem, aby mistrz, wygrywając, zechciał jak najczęściej przebywać w ich pełnym uwielbienia dla niego tenorowym gronie.
(12 marca 2023)

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Alfabet dla zaawansowanych

Źródło:

„Tygodnik Angora” nr 13/26.03