- Problem polega na tym, że nie potrafimy ze sobą rozmawiać o ważnych dla nas sprawach. W przestrzeni publicznej widać to bardzo wyraźnie - mówi Adam Orzechowski, reżyser i dyrektor gdańskiego Teatru Wybrzeże.
DOROTA KARAŚ: - Radni PiS z pomorskiego sejmiku domagają się ukarania pana za to, że po przedstawieniu w Teatrze Wybrzeże aktorzy odczytali protest przeciwko przygotowanym przez sejm zmianom w sądownictwie. Zaskoczył pana ten wniosek? ADAM ORZECHOWSKI: - Nie zastanawiałem się nad tym specjalnie. Mówi pan o tym z uśmiechem. - Byłem akurat u rodziców, mieli włączony telewizor. Usłyszałem swoje nazwisko i ze zdumieniem wysłuchałem informacji. W ten sposób dowiedziałem się o całej sprawie. Naprawdę nie uważam, że jestem aż tak ważną personą, żeby pochylać się nade mną z troską i składać na mój temat wnioski. Nie tylko zgodził się pan, żeby aktorzy wygłosili oświadczenie, ale również podpisał się pod nim. - Tak, bo rozmawiamy ze sobą w teatrze: aktorzy, reżyserzy, zespół techniczny. I mimo że homogenicznie myślącą grupą ludzi nie jesteśmy, to jednak też nie jesteśmy bezwolnym, funkcjonującym w oderwaniu od rzeczywistości zes