Rosjanie mówią, że nie potrzebują sztuki politycznej. Jednak pokaz "Transferu!" w Moskwie dowodzi, że niewiele jest miejsc bardziej odpowiednich dla teatru wchodzącego w politykę - pisze Tomasz Plata w Dzienniku.
Gdzie najlepiej wypada sztuka polityczna? Oczywiście tam, gdzie jej nie ma, i tam, gdzie jej nie chcą. Tam, gdzie sprawia autentyczny kłopot, gdzie publiczność ma problem z zaakceptowaniem jej przekazu. Słowem: tam, gdzie przestaje być ulubioną zabawą inteligenckiej elity, a ponownie odkrywa własny prowokacyjny potencjał. Gdzie jest takie miejsce? Np. w Moskwie. "Przyjeżdżaliśmy tu prawie jak na ścięcie, z obawą czy widownia zdoła spokojnie przyjąć nasz spektakl" - mówił Jan Klata tuż po niedzielnym pokazie swojego "Transferu!" w ramach moskiewskiego festiwalu Nowaja Drama. "To było ważniejsze przedstawienie od naszej premiery polskiej i naszej premiery niemieckiej" - dodawał. Skąd to zdenerwowanie? Z prostego faktu: czarnym charakterem "Transferu!" jest Józef Stalin, energiczny mężczyzna w średnim wieku, który wodzi za nos Churchilla oraz Roosevelta w trakcie konferencji w Jałcie i bez sentymentu igra z losem całych narodów, również własnego. C