„OfeliakontraHamlet” wg Stanisława Wyspiańskiego w reż. Rafała Matusza w Teatrze Gdynia Główna. Pisze Michał Mizera, członek komisji Artystycznej X Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”.
Fenomen tak zwanego „Studium o Hamlecie” Stanisława Wyspiańskiego (tak zwanego, bo Wyspiański nazwał swój esej po prostu „Hamlet”) polega na niezwykłym połączeniu filozoficznej refleksji, literackiego mistrzostwa i artystycznej oryginalności. Dzieło to nie jest przecież adaptacją „Hamleta” Williama Szekspira, lecz głęboką reinterpretacją dramatu w kontekście polskim oraz szerzej, europejskim, co nadaje mu uniwersalny wymiar. Wyspiański nie ogranicza się do ukazania wydarzeń z „Hamleta”, lecz rozkłada je na czynniki pierwsze, analizując motywacje bohaterów i ich zmagania z losem. Pyta o sens życia, istotę władzy, moralność oraz o to, co oznacza bycie człowiekiem. Być albo nie być (człowiekiem). Oto jest pytanie! Rozważania te sprawiają, że „Studium o Hamlecie” staje się tekstem filozoficznym, nie tylko teatralnym esejem.
„Studium” ma charakter dialogicznego eseju, w którym Wyspiański prowadzi dyskusję nie tylko z tekstem Szekspira, ale także z własnymi refleksjami o teatrze, literaturze i historii. Taki sposób narracji umożliwia mu swobodne eksplorowanie tematów, nadając dziełu charakter interdyscyplinarny. Wyspiański traktuje teatr jako przestrzeń, w której mogą się spotkać różne dziedziny sztuki: literatura, plastyka, muzyka i filozofia. „Studium o Hamlecie” jest manifestem tej idei, w którym każda warstwa tekstu ma swój cel i znaczenie. „Studium” jest aktualne w każdym czasie, ponieważ dotyka fundamentalnych pytań egzystencjalnych: o sens istnienia, rolę jednostki w społeczeństwie, konflikt moralności z rzeczywistością polityczną i nieuchronność śmierci.
Wyspiański wprowadza w „Studium” nowoczesne spojrzenie na dramaturgię i inscenizację. Jego dzieło stało się inspiracją dla wielu polskich reżyserów, takich jak Leon Schiller, Juliusz Osterwa, Jerzy Grotowski czy wielu, wielu innych, którzy widzieli w tym utworze Wyspiańskiego święty tekst polskiego teatru, niemal jego ewangelię, obok słynnej „Lekcji XVI” Adama Mickiewicza. Jednym z ostatnich przedstawień Jerzego Grzegorzewskiego, zarazem jednym z jego podsumowań całej swojej twórczości oraz dyrekcji w Teatrze Narodowym była kongenialna inscenizacja „Studium o Hamlecie” z Wojciechem Malajkatem w roli schorowanego Wyspiańskiego, piszącego życiem ten znakomity tekst. Stał się więc ten niezwykły esej pałeczką przekazywaną w sztafecie teatralnych pokoleń, nośnikiem tradycji i pamięci, zarazem wezwaniem do ponawiania pytań o charakterze elementarnym, odnoszących się tak do teatru i jego zadań, jak i do kondycji ludzkiej w jej uniwersalnym, ale też każdorazowo się aktualizującym, zmiennym wymiarze.
To pierwsze wzruszenie, że młodzi twórcy offowego, półzawodowego Teatru Gdynia Główna, zwrócili uwagę na ten tekst, wpisując się zarazem w tą ponadstuletnią obecność i żywotność tego eseju. Teatr Gdynia Główna to wyjątkowa instytucja teatralna, której siedziba mieści się w niekonwencjonalnym miejscu – w podziemiach dworca kolejowego w Gdyni, w dawnym schronie przeciwlotniczym.
Powstał 10 lat temu między innymi z inicjatywy Ewy Ignaczak, która wraz ze współpracownikami stworzyła przestrzeń dedykowaną współczesnym formom teatralnym. Teatr stawia na dialog z widzem i eksperymentowanie z formą, często włączając w swoje spektakle elementy performansu oraz interakcji z publicznością. W repertuarze tego teatru znajdują się zarówno adaptacje klasyki literackiej, jak i współczesne teksty dramatyczne. Jednym z najważniejszych elementów działalności są spektakle inspirowane literaturą polską, teatr promuje również edukację teatralną, organizując warsztaty, spotkania z artystami oraz działania integrujące społeczność lokalną. Wyróżnikiem teatru jest jego bliskość z widzem – kameralna przestrzeń podziemi sprzyja intymnej atmosferze, a nietypowe miejsce działania wpisuje się w trend adaptacji alternatywnych przestrzeni na potrzeby sztuki, trend typowy dla wszelkich przejawów kontrkultury i mający swoje wzorce zarówno w studenckim ruchu teatralnym lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, jak i późniejszych jego emanacjach (z których bodaj ostatni najsilniejszy i skuteczny, czyli taki, który przetrwał, który się zinstytucjonalizował, to Teatr Witkacego w Zakopanem, zresztą na widzów Teatru Gdynia Główna – podobnie jak u zakopiańczyków – również czekają przed spektaklem herbata i owoce).
Miniaturowe programy – ulotki powstałe do przedstawienia, podobnie jak plakaty, mają dwie wersje kolorystyczne: różową i niebieską. Żeńskie i męskie, a właściwie żeńskie kontra męskie, by zaczerpnąć inspirację z oryginalnej formuły tytułowej spektaklu, w którym słowo „kontra”, zgodnie ze znaczeniem, ustawia po przeciwnych stronach oboje bohaterów, ale pisane łącznie z imionami, bez spacji, jednak jakoś łączy i uwspólnia. A więc jednak Ofelia i Hamlet, Ofelia to Hamlet, Hamlet to Ofelia, jedno bez drugiego nie istnieje, drugie bez sporu i napięcia z pierwszym – traci cząstkę siebie. I choć w przedstawieniu dominują kontrasty czarno-białe (które wzmacniają ów odwieczny „pojedynek płci”), to cały czas pamięta się o tym, że twórcy przedstawienia stawiają na relację Ofelii i Hamleta.
By wzmocnić obecność Ofelii w tym nierównym pojedynku na słowa, twórcy zdecydowali się włączyć do scenariusza fragmenty „Śmierci Ofelii”, krótkiego (bo niedokończonego) poematu, fragmentu dramatycznego autorstwa Stanisława Wyspiańskiego, napisanego w 1905 roku jako samodzielny tekst, będący częścią jego fascynacji twórczością Williama Szekspira. Utwór ten skupia się na tragicznym losie Ofelii, która po śmierci ojca i utracie ukochanego popada w obłęd i ostatecznie umiera, utonąwszy w rzece. W warstwie literackiej Wyspiański nadaje scenie śmierci Ofelii głęboki wymiar symboliczny, łącząc jej postać z elementami natury za pomocą poetyckiego języka. Utwór ukazuje, jak bohaterka, pogrążona w rozpaczy, szuka ucieczki od bólu w świecie wyobraźni i natury. W centrum znajduje się obraz Ofelii w harmonii z otaczającą przyrodą, co potęguje melancholijny nastrój i podkreśla jej tragiczną niewinność. Dzieło jest wybitnym przykładem połączenia motywów romantycznych z modernistycznym podejściem do tematu. Wyspiański, wielokrotnie reinterpretując szekspirowskiego „Hamleta”, stworzył osobistą wizję, skupioną na losach kobiety, często marginalizowanej w klasycznych interpretacjach dramatu.
Akurat wątek natury jest w przedstawieniu może marginalizowany na rzecz teatralności. W adaptacji i reżyserii Rafała Matusza gra w męskie/żeńskie staje się przestrzenią odgrywania scen, teatru w teatrze, teatru masek i postaw, zarazem testowania siebie i drugiej strony. Bardzo ten wymiar teatralności wydobywają na pierwszy plan wykonawcy obu ról: Krzysztofa Gomółka-Pawlicka w roli Ofelii oraz Jacek Panek w roli Hamleta. Posługując się rozmaitymi środkami aktorskimi: ruchem, szeptem, krzykiem, graniem „wysiłkowym”, czasem formą, czasem psychologią postaci, często rekwizytem i interakcją z przestrzenią przez kilkadziesiąt minut utrzymują uwagę widowni w skupieniu na niełatwym przecież tekście i temacie. W roli Ofelii interpretacja tej postaci jest pełna emocji i złożoności. Ofelia to postać silna, świadoma swojej sytuacji, ale także pełna cierpienia i rozterek. Hamlet to z kolei bohater, który mimo wszystkich swoich wątpliwości, jawi się tutaj jako figura równie zagubiona, co tragiczna. Ich wzajemne interakcje mają w sobie coś niezwykle poruszającego i prawdziwego. Znakomita chemia między aktorami sprawia, że spektakl staje się pełnym emocji przeżyciem. To spore osiągnięcie tak reżyserskie, jak aktorskie, a wydatnie służy tym osiągnieciom – w ascetycznej, czarno-białej przestrzeni – światło, które ustawiła Marzena Chojnowska (odpowiedzialna także za scenografię i kostiumy).
Spektakl Matusza to opowieść o utraconej, zagubionej wolności indywidualnej, zakleszczonej w jałowy spór między „różowym” a „niebieskim”, spór nie tylko jałowy, ale i dziecinny. Ale to także opowieść o walce z własnym przeznaczeniem, ale również o rozrachunku z historią. I tu drugie wzruszenie: możliwość wysłuchania języka Wyspiańskiego, podawanego wprawdzie nie bez usterek, ale jednak w sposób zrozumiały i komunikatywny, żywy, autentyczny i przejmujący. Obcowanie z tą polszczyzną w takim poruszającym wykonaniu to rzadkość w dzisiejszym teatrze. Samo to doświadczenie nasłuchiwania niweluje dla mnie sens podziału teatru na zawodowy i amatorski. „Niech każdy będzie taki, jaki jest stworzony!” – powtarza się jak mantra to zdanie ze „Studium o Hamlecie” kilkanaście razy w spektaklu.
Niech będzie! Niech będzie twórczy, skuteczny, wolny i prawdziwy, niech będzie dobry i piękny! Za tych kilka chwil czystej naiwności i wiary w dobro człowieka chyba należy się coś więcej niż brawa. Należy się wdzięczność.