„Ale z naszymi umarłymi” Jacka Dehnela w reż. Marcina Libera w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach na 43. Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Tomasz Miłkowski na stronie AICT.
Mocnym gorzko-kabaretowym akcentem zakończyły się 43. WST. Spektakl, trzeba przypomnieć, stanął w gardle krewkim politykom prawicy, którzy dostrzegli w nim zamach na wartości i osoby nietykalne (pojawił się zarzut szargania pamięci pary prezydenckiej, która zginęła w katastrofie pod Smoleńskie i poniewierania świętościami patriotycznymi). Ataki spektaklowi i sprawie, o której mówi, pomogły, bo objechał najważniejsze festiwale wszędzie zdobywając poklask i ciesząc się wielkim zainteresowaniem.
Autorzy widowiska na podstawie powieści Jacka Dehnela, inteligentnie zorganizowanego na widowni teatru, która przypadkiem (?) została porównana do cmentarza, a fotele do nagrobków, korzystając z konwencji horroru, opowieści o zombie powstałych z grobów, tak naprawdę wystawili na widok publiczny wszystkie nasze polskie strachy, upiory, kompleksy i zapyziałe poglądy, niechęci do obcych, wyniosłość władzy i manipulacje opinią. Wykorzystując znany cytat z Moniki Masłowskiej, że kiedyś „wyrzyscy byli Polakami” rozsnuli tromtadrackie opowieści o świecie zaludnionym przez zombie-Polaków. Niby śmiesznie, a strasznie.
Aktorzy grają wyśmienicie. Spektakl imponuje dyscypliną, świetnie wkomponowaną w całość muzyką (nomen omen) „Nagrobków” i błyskotliwymi solówkami, by tylko wymienić Andrzeja Platę w roli premiera.