EN

30.01.2020, 12:06 Wersja do druku

Dziadek na czereśni

"Czy umiesz gwizdać, Joanno?" Ulfa Stark w reż. Anny Przygody i Tomasza Kowola w Teatrze Lalek Guliwer w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Wszystkich.

Scena "Liliput" warszawskiego Teatru Lalek Guliwer, otwarta na początku sezonu 2018/2019, na dobre już "zadomowiła się" w siedzibie dziecięcego teatru. Przyjemna, kameralna przestrzeń podoba się małym widzom, zasiadającym na poduszkach przy samej scenie - niewielkiej, bardziej umownej niż wyraźnie zaznaczonej. Tutaj różnorodne eksperymenty i przygoda ze zmysłami stają się realne, a interaktywne przedstawienia, wymagające aktywnego uczestnictwa w spektaklu, pozwalają na odkrywanie nowych światów podczas fascynującej zabawy. Aktorzy są na wyciągnięcie ręki i wydają się tak bliscy, że można z nimi porozmawiać jak z przyjaciółmi. Dzięki temu trudne tematy, pokazywane i odgrywane w bezpiecznym otoczeniu, przestają być straszne czy niezrozumiałe. Z kolei dla autorów inscenizacji i artystów "mikroscena" to wyzwanie, ale z pewnością też radość kreowania oraz inspirująca możliwość dotknięcia minimalizmu w dramaturgii. Dwoje aktorów - Anna Przygoda i Tomasz Kowol - zafascynowanych książką szwedzkiego autora Ulfa Starka "Czy umiesz gwizdać, Joanno?" mierzy się z takim twórczym wyzwaniem. Reżyserski duet przeniósł utwór na teatralne, "lilipucie" deski i tak powstała zabawna opowieść o przyjaźni, potrzebie bliskości, o nieuchronnych kolejach losu, starości, śmierci, a także najpiękniejszych i najsmutniejszych pożegnaniach.

Dwaj przyjaciele, Ulf i Bertil, bardzo lubią wspólne zabawy, radosne szaleństwa na huśtawce i czereśnie zerwane z drzewa sąsiada. Siedmioletni chłopcy wydają się tacy podobni, choć noszą czapeczki i sweterki w różnych kolorach. Jednak jest coś, co ich zdecydowanie różni - Ulf ma dziadka, który uwielbia nóżki wieprzowe w galarecie i kawę (podobno jak każdy dziadek - przynajmniej tak twierdzi chłopiec). Bertil także chciałby mieć kogoś równie ukochanego, bardzo bliskiego, dlatego postanawia sam znaleźć sobie dziadka. Pewnego dnia, zachęcany przez Ulfa, ubiera się elegancko, chwyta w zęby nagietek i rusza na poszukiwanie. Zjawia się w domu starców, puka do różnych drzwi, aż w końcu z wahaniem wkracza do pokoju Nilsa. Nils nie lubi nóżek w galarecie, ale podobnie jak Bertil ma plaster na brodzie. Czyżby to znak? Chociaż nie są spokrewnieni, zawierają umowę - teraz Bertil będzie najwspanialszym wnuczkiem, a Nils obdarzy go czułością i przyjaźnią. Tytuł spektaklu (i jego pierwowzoru - książki Ulfa Starka) jest dość przewrotny. "Czy umiesz gwizdać, Joanno?" to popularna w całej Europie lat 30. przebojowa, niemiecka piosenka. Po polsku śpiewał ją między innymi Chór Dana oraz Eugeniusz Bodo wraz z Lucyną Szczepańską. Nilsowi przypomina ona dawne życie i ukochaną osobę, a Bertil z przyjemnością wsłuchuje się w wygwizdywaną przez dziadka melodię. Postanawia nauczyć się gwizdać, by sprawić dziadkowi przyjemność i wywiązać się ze złożonej mu obietnicy. Łatwo wpadająca w ucho tytułowa melodia, w nowej aranżacji, stała się muzycznym lejtmotywem przedstawienia - gwiżdżą ją aktorzy, próbują zagwizdać dzieci i rodzice.

Aktorom udało się przekazać całe bogactwo subtelnego humoru i otulonej ciepłem mądrości zawartej przez autora w tekście - dalekim od banału, pozbawionym infantylizmu, choć rozczulającym, dostosowanym do myślenia oraz wyobraźni młodych czytelników (i widzów).

Pokazać świat widziany oczami dziecka, oddać jego emocje (czasem bardzo spontaniczne) oraz wrażliwość nie jest łatwo, ale reżyserski duet wie, jak to zrobić. W szczery i naturalny sposób, przy użyciu prostej, zbliżonej do dziecięcej narracji snuje opowieść o wielkiej przyjaźni małego chłopca i staruszka Nilsa, o potrzebie bliskości i wspólnych szaleństwach, takich jak wdrapywanie się na drzewa czy radosne puszczanie latawca wykonanego z jedwabnej apaszki.

Niezwykle ważną rolę w spektaklu pełni scenografia autorstwa Aleksandry Starzyńskiej - za pomocą prostych, ale bardzo pomysłowych elementów i środków udało się oddać klimat książkowej opowieści. Dekoracje nie są rozbudowane, a mimo to działają na wyobraźnię i budzą zmysły. Dzięki nim czujemy zapach deszczu, wiosennej trawy, smak czereśni i ciepło słonecznego świtała. Sprytnie skonstruowane ściany domu, z otwieranym oknem i drzwiami, pozwalają wyczarować różne przestrzenie - dom starców, podwórko. Przesuwany stół może być huśtawką, a drzewa czereśniowe samodzielnie "przywołują" aktorzy, opuszczając ozdobione rysunkiem rolety. Czasem przydadzą się projekcje multimedialne - dzięki nim deszcz jest "prawdziwszy", a wiatr szaleńczo porywisty! Odpowiednia gra świateł dodaje jeszcze mocy i barw całości, podkreśla dynamikę spektaklu, wzmacnia wrażenie zmienności. W tej niewielkiej, ale fantastycznie zaprojektowanej przestrzeni swobodnie poruszają się aktorzy i animowane przez nich lalki tintamareski. Nieproporcjonalna tintamareska jest przekomiczna (duża głowa aktora i "nieprawdziwy" tułów, przywiązany do jego szyi) i już samo pojawienie się Bertila oraz Ulfa na scenie potrafi rozbawić małych i dorosłych widzów. Urocze lalki i ich wyczyny czynią inscenizację bardzo "obrazkową", wręcz komiksową, przypominającą ilustracje w książkach. Anna Przygoda i Tomasz Kowol obdarzyli swoich bohaterów wyrazistą mimiką, nadali płynność zabawnym ruchom - dzieci śmieją się, gdy Bertil wraz z Ulfem maszerują, machając małymi nóżkami, albo szerokim gestem rączek otwierają okienko. Każda z lalek ma wyrazisty, niepowtarzalny charakter, który umiejętnie oddają kierujący nimi aktorzy. Ale tintamaerski to nie wszystko. W króciutkim przedstawieniu pojawiają się jeszcze inni bohaterowie i inne techniki - tekturowe płaskie lalki i teatrzyk dłoni. Humor, żywiołowość oraz energia bijąca od artystów gładko spaja się z muzyką, za którą odpowiada aktor i reżyser - Tomasz Kowol.

Wzruszająca i szczera opowieść, jej zaskakujące piękno, surowość, a także naturalność, z jaką grają aktorzy i animowane przez nich postacie, pozwalają tworzyć znakomitą nić porozumienia z dziećmi. Bogactwo wyobraźni, smakowanie chwil spędzanych z ukochanymi dziadkami, urok wspomnień i wypełniona radością sceniczna historia przypomina, że upragnione szczęście jest zazwyczaj bardzo blisko i nie wymaga wielkich poszukiwań, a mimo to ma wielką moc i niezwykłą wartość.

Tytuł oryginalny

Dziadek na czereśni

Źródło:

Teatr dla Wszystkich