EN

25.07.2020, 11:19 Wersja do druku

"Życie intymne Jarosława" - spektakl o późnej miłości Iwaszkiewicza

To uniwersalna opowieść o miłości – podkreśla Kuba Kowalski, reżyser spektaklu „Życie intymne Jarosława”, którego premiera odbyła się w piątek w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Sztuka oparta została na listach Jarosława Iwaszkiewicza do ostatniego, przedwcześnie zmarłego kochanka, Jurka Błeszyńskiego.

252 listy Jarosława Iwaszkiewicza do jego ostatniej wielkiej miłości Jerzego Błeszyńskiego czytelnicy poznali dopiero w 2017 roku; zostały one zebrane w książce "Wszystko jak chcesz". W tej historii miłosnej, której bohaterów dzieli ponad 30 lat różnicy wieku, Iwaszkiewicz jest stroną bardziej zaangażowaną, błagającą niekiedy o odwzajemnienie uczucia, zainteresowanie, spotkania, ale także stroną zdecydowanie silniejszą. Błeszyński to młody, niezamożny człowiek, obarczony rodziną i dwójką dzieci. W jego życiu panuje kompletny chaos - rozwodzi się z żoną, cała galeria kochanek i kochanków nie daje mu chwili spokoju, a śmiertelna choroba odbiera sens wszelkim staraniom, żeby sobie życie uporządkować.

Jerzy ma zaawansowaną gruźlicę i dobrze wie, że niewiele czasu mu pozostało. Sposób, w jaki korzysta z tego czasu tylko przyspiesza tragiczny finał - szaleje na motorze, zarywa noce na pijaństwach, ucieka z kolejnych sanatoriów. Iwaszkiewicz - dojrzały, dobrze sytuowany pisarz, mający pieniądze, uporządkowane życie rodzinne, szacunek otoczenia, pozycję społeczną jest dla Jurka oparciem - utrzymuje nie tylko jego samego, ale także jego rodzinę, daje pieniądze na wyjazdy, ubrania, knajpy, mieszkanie...

Kuba Kowalski, reżyser spektaklu, zauważa jednak, że w tej relacji była także druga strona medalu. W listach, na których oparto przedstawienie, można śledzić proces, jak Iwaszkiewicz zawłaszcza po trochu całe życie Jurka - rodzinne, miłosne, zawodowe. Usiłuje zawrzeć znajomość z każdym, kto Jurkowi jest bliski, z zazdrosną pasją tropi każde kłamstwo, każdą wymówkę, którymi Jerzy usiłuje chronić resztki swojej prywatności, sekrety, do których przecież ma prawo każdy człowiek. Pod koniec ciężko chory mężczyzna jest od Iwaszkiewicza całkowicie zależny. Jerzy walczył o swoją niezależność, kłamał, uciekał i próbował zachować choć część swojego życia tylko dla siebie, z drugiej strony - miał świadomość, że Iwaszkiewicz jest jedyną osobą na świecie, która chce i jest w stanie mu pomagać.

Iwaszkiewicz doskonale się orientował, że Jerzy go oszukuje. Widział samego siebie, jako emanację literackiego archetypu starego, bogatego kochanka, z którego wszyscy drwią. Symboliczne są jego podpisy pod listami takie jak "Balon" czy "Foka". Widać, że często czuł się przez Jurka wykorzystywany i trzeba przyznać, że miał do tego powody. Ale i Iwaszkiewicz od pewnego momentu był w tej relacji w sytuacji przymusowej, stał się dla umierającego człowieka jedyną osobą, która pomaga, daje pieniądze na utrzymanie, próbuje mitygować szaleństwa. W pomaganie Jerzemu zaangażowana była cała rodzina Iwaszkiewiczów - żona pisarza, domownicy, nawet kierowca samochodu. Kowalski zauważa, że powstała wielopiętrowa konstrukcja wzajemnych zależności, prawdziwy węzeł gordyjski. Żadna ze stron nie mogła się wycofać, wszystko zmierzało do tragicznego finału - śmierci Jerzego.

O Jerzym wiele osób mówiło, że był "piękny jak archanioł", ale wszystkie jego fotografie – wiemy z zapisków Iwaszkiewicza, że było ich wiele – zniknęły w tajemniczy sposób. Zachowało się tylko jedno zdjęcie, z nekrologu. "Jedna fotografia i zbiór naiwnych, sentymentalnych wierszy, tyle zostało po adresacie całego tomu listów Iwaszkiewicza" - przypomniał Kowalski. "Zdecydowaliśmy się więc myśleć o Jurku w tym przedstawieniu jako pewnej figurze, fantazmacie. Bierzemy pod lupę nie tyle relację pomiędzy Jarosławem a Jerzym, tylko uczucie Jarosława do Jerzego. W naszym tekście występują więc tylko Jarosław Iwaszkiewicz i Anna Iwaszkiewicz. Pozostałe postaci funkcjonują w planie bardziej magicznym, symbolicznym, teatralnym. Jurek jest tajemnicą” – mówił reżyser. W spektaklu postać Jurka gra aż trzech aktorów: Marcin Miodek, Piotr Biedroń i Jan Napieralski.

fot. Dominik Werner

Kuba Kowalski zwraca uwagę, że listy Iwaszkiewicza są bardzo zmysłowe, wiele w nich o sprawach ciała, pożądaniu, radości spełnienia, chęci do życia, którą budzi w człowieku miłość. Ale te listy - jak przypomina reżyser - mówią także o innym aspekcie fizyczności - o umieraniu, o tym, jak ukochane ciało pogrąża się w chorobie, staje się nie do poznania zmienione. Nie zmienia to jednak uczucia Iwaszkiewicza. Jak mówił reżyser, ważną postacią spektaklu jest Anna Iwaszkiewiczowa, którą gra Anna Kociarz. „Nieuchwytna, jakby żyła w dwóch światach równoległych. Jej świat wewnętrzny, świat wrażliwości, intymności, relacji z ludźmi, odbierania sztuki były niezwykle głębokie. Jej wrażliwość przerodziła się w chorobę psychiczną. Była osobą bardzo religijną, uduchowioną” – mówił reżyser, przypominając, że Anna poznała i zaakceptowała Jerzego jako przyjaciela męża.

Anna z całą pewnością wiedziała o niejednoznacznej orientacji seksualnej męża gdy brała z nim ślub. Doczekali się dwóch córek i oboje uważali swoje małżeństwo za szczęśliwe, choć spełnione może bardziej w sferze emocjonalnej i intelektualnej, niż fizycznej. Iwaszkiewicz cytuje refleksję Anny, że w dwudziestoleciu międzywojennym miłość między mężczyznami, zwłaszcza w sferach artystycznych, była swego rodzaju "modą". W spektaklu wykorzystano także dokument z epoki - odnaleziony niedawno jedyny zachowany rozdział z powieści "Efebos" Karola Szymanowskiego. Całość manuskryptu spłonęła w Powstaniu Warszawskim, okazało się jednak że jeden rozdział pt. "Uczta" (wzorowany na "Uczcie" Platona), w rosyjskim przekładzie, zachował się u Borysa Kochno – rosyjskiego poety, librecisty, bliskiego współpracownika Sergiusza Diagilewa. Jako młodziutki chłopiec – uciekinier z Moskwy, w 1919 roku zatrzymał się w Elizawetgradzie, tu poznał Karola Szymanowskiego i tu zawiązało się miedzy nimi uczucie. To dla ukochanego Szymanowski przetłumaczył na rosyjski najważniejszy, traktujący o miłości, fragment swojej powieści.

"Ten fragment prozy Szymanowskiego, to nie tylko pean na temat miłości homoseksualnej, ale też tekst mizoginiczny, obraźliwy dla kobiet. Postanowiliśmy go nie retuszować, bo to dokument czasów, z jego pokrętną logiką, miejscami śmieszną, ale niektóre kwestie mógłby wygłosić poważnie Robert Biedroń na swoim wiecu" - mówił Kowalski. Reżyser przypomniał, że listy Iwaszkiewicza do Jerzego Błeszyńskiego znane są od niedawna, ale historia tej miłości obecna jest od lat w polskiej literaturze. Została przedstawiona w opowiadaniu "Wzlot", także sztuka "Wesele pana Balzaka" jest o ich miłości, Iwaszkiewicz przyznaje, że zawarł w niej całe frazy z ich rozmów. Z miłością do Jurka związane są też opowiadania "Tatarak" i "Kochankowie z Marony" oraz sporo wierszy.

Zdaniem reżysera spektaklu "Życie intymne Jarosława" to nie tylko opowieść o konkretnym człowieku, ale opowieść o "ludzkiej seksualności, erotyzmie, ich skomplikowanej naturze, która nie jest - jak chcieliby niektórzy - zawsze jednoznaczna".

„Życie intymne Jarosława” to pierwsza premiera po ponownym otwarciu Teatru Wybrzeże i pierwszy spektakl na nowej, wyremontowanej i przebudowanej sali Malarni. Teksty Iwaszkiewicza przygotowali Magda Kupryjanowicz i Michał Kurkowski. W przedstawieniu występuję: Anna Kociarz, Piotr Biedroń, Krzysztof Matuszewski, Marcin Miodek, Janek Napieralski i Robert Ciszewski. 

fot. Dominik Werner

Źródło:

PAP

Wątki tematyczne