Gdyby zechcieć - na upartego - poszukać określenia gatunku literatury, jaki upatrzył sobie Mateusz Pakuła, być może należałoby teksty, którymi dzieli się z czytelnikami i teatralną publicznością od kilku lat, nazywać "poematami dramatycznymi" - pisze Igor Stokfiszewski w Krytyce Politycznej.
Poematami, bo to liryka współczesna jest naftą, która napędza wyobraźnię i język autora "Księcia Niezłoma". To poeci minionych dekad - Rafał Wojaczek, Marcin Świetlicki, Andrzej Sosnowski czy Roman Honet - stawiają się na apelu w sprawie pisarskiej wrażliwości Pakuły, wyczulenia na jednostkową, trochę autsajderską, a trochę zaangażowaną egzystencję; surrealną grę światami, wśród których odnajdziemy planety indywidualnych dolegliwości i zbiorowych epidemii, krążących w krwiobiegu naszej historii i tożsamości; wreszcie - na skondensowaną, jak gdyby duszną frazę, w której pobrzmiewają echa nowoczesnych i ponowoczesnych eksperymentów z nieprzenikalną tkanką wiersza, autonomiczną grą lingwistycznych światełek na połyskującej tafli strofy. Jest Mateusz Pakuła bodaj najbardziej rozpoetyzowanym, a z całą pewnością najbardziej kompetentnym w dziedzinie współczesnego wiersza autorem tekstów dla teatru. Niech nie zmyli nas cały peleton da