Film prowadzi grę z twórczością Fredry, ale zawiera również nawiązania do klasyki polskiej, m.in. "Wesela" i "Austerii". Czy Bajon chciał złożyć jej hołd, czy z niej zakpić? Po obejrzeniu "Ślubów panieńskich" jestem przekonany, że sam miałby kłopot z odpowiedzią na to pytanie - pisze Rafał Świątek w Rzeczpospolitej.
Twórca "Magnata" i "Limuzyny Daimler -Benz" nie chciał nakręcić wdzięcznej sztuki salonowej. W jego ujęciu "Śluby panieńskie" miały być przaśno-rubaszną opowieścią o namiętnościach, sugerującą, że to nie miłość, a chuć napędza ludzi do działania. Niestety, wizja Bajona rozczarowuje. Zabija komizm utworu, obnaża jego anachroniczność, ale nie oferuje nic w zamian. Żałosne typy. Reżyser zachował fredrowską intrygę, jednak zmienił rysunek postaci. Radost (Robert Więckiewicz), który chce wyswatać bratanka, wchodzi w rolę stręczyciela. Gustaw (Maciej Stuhr) kombinujący, jak skłonić Anielę (Anna Cieślak) i Klarę (Marta Żmuda-Trzebiatowska) do ożenku, to warszawski cwaniaczek. Aniela jest naiwna jak cielę. Klara zachowuje się jak przemądrzała panienka. Trudno uwierzyć w jej inteligencję i wdzięk. Zakochany w niej Albin (Borys Szyc) zaś przypomina zapijaczonego szlachciurę, łasego na wdzięki służących. Wszyscy razem tworzą ga