Nie mogę pisać o konkursach na dyrektorów instytucji kultury, przyjmując pozę niezależnego eksperta, bo od kilku lat biorę czynny udział w tych procedurach. Jeżeli jednak zdecydowałem się zabrać tu głos, to w przekonaniu, że opozycją znaczeniową dla pojęcia "ekspert niezależny" bynajmniej nie jest jedynie "ekspert zależny". Może to być po prostu ekspert, czyli osoba znająca zagadnienie z autopsji - pisze Zenon Butkiewicz w Dialogu.
W podsumowaniu swego artykułu Paweł Wodziński pisze tak: "Nie ma sensu domagać się przejrzystych procedur, bo te, które istnieją dziś, są dość przejrzyste. Nie ma sensu zwracać uwagi na to, jak wyglądają konkursy ministerialne czy procedury otrzymywania grantów. One z zewnątrz zawsze wyglądają właściwie. Trzeba obserwować za to, jak te procedury funkcjonują, kto naprawdę decyduje, kto osiąga korzyści, i jakie to są korzyści". Zgadzam się z tą konkluzją właściwie w pełni. Pytanie tylko, czy wizerunek tych, "którzy naprawdę decydują", będziemy sobie konstruowali na kształt sytuacji z powieści Ludluma, gdzie bohaterowie uczciwie walczą, cierpią i czasami giną, a na końcu do willi ukrytej w górach zjeżdża kilku tajemniczych dżentelmenów, którzy ustalają, jak ma być i kto tu rządzi. Mnie bliższy jest obraz z całkiem innego filmu: duszne pomieszczenie i dwunastu spoconych mężczyzn boryka się ze swymi przesądami, z myślowymi stereoty