EN

19.06.2015 Wersja do druku

Zbigniew Lisowski: Nie zostałem mimem, punkiem i kowbojem

- Nie mamy kompleksów z powodu swojego pochodzenia. Teatr lalek przestał być infantylny i już dawno obcy jest mu cukierkowy kicz. Krytycy powtarzają, że lalki mają się lepiej niż dramat, są bardziej konsekwentne, a na scenie bardziej dba się o rzemiosło - mówi dyrektor Teatru Baj Pomorski w Toruniu.

ROZMOWA ZE ZBIGNIEWEM LISOWSKIM* Grzegorz Giedrys: Jest pan najdłużej urzędującym dyrektorem w 70-letniej historii Baja Pomorskiego. Trudno uwierzyć. Zbigniew Lisowski: Też mnie to zdziwiło. Dwanaście lat w Toruniu szybko mi zleciało. To był dla nas naprawdę ważny czas. Cieszę się, że już dawno za sobą mamy przebudowę teatru. W tym momencie Baj to najnowocześniejsza scena lalkowa w Polsce. Nawet jak zejdziemy do garażu albo piwnicy, to zobaczy pan, że tu wszystko było zrobione na tip-top. Jestem zadowolony z tego, że mój zespół jest coraz silniejszy pod względem aktorskim, że jest coraz bardziej świadomy swojej roli i pracy. To nie tylko moja opinia jako dyrektora, ale to powtarzają mi nieustannie ludzie z całej Polski. Reżyserzy mówią, że z takim zespołem można zrobić wszystko. Kiedy rozmawiałem z reżyserami, którzy ukończyli szkoły teatralne w Białymstoku albo Wrocławiu, zazwyczaj dowiadywałem się, że przez lata próbowali się dost

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Toruń nr 141

Autor:

Rozmawiał Grzegorz Giedrys

Data:

19.06.2015