"W stronę światła... z zawiązanymi oczami" Teatru Tańca Zawirowania z Warszawy na XVI Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Malta w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.
Dawno nie byłam tak zażenowana, jak po tym spektaklu. Załóżmy, że "W stronę światła... z zawiązanymi oczami" to próba opowiedzenia historii miłosnego trójkąta. Tancerka wraca po spektaklu do garderoby. Z widowni jeszcze dochodzą brawa. Do pomieszczenia wchodzi wielbiciel z kwiatami. Kobieta mdleje. Mężczyzna biegnie po lekarkę. Przy dźwiękach sygnału karetki wbiegają razem do chorej (lekarka, ma się rozumieć, to ta w białym kitlu i z słuchawkami na szyi). Przez kolejne kilkadziesiąt minut będziemy oglądali jeszcze m.in. dwie rozchełstane kobiety, wykonujące wulgarne gesty nad przywiązanym do krzesła mężczyzną z opaską na oczach, i miłosną awanturę zakończoną głośnym pif-paf, po którym on pada na scenę. Senne widziadła zemdlonej? Najwyraźniej, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że zastrzelony przez lekarkę amant po chwili wstaje i tańczy dalej, jak gdyby nigdy nic? Że ukatrupiona tą samą metodą tancerka pozuje po chwili w białe