"Niespodziewany powrót" Serge'a Kribusa, koprodukcja Teatru Gudejko i Teatru Imka w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Nie po raz pierwszy teatr pokazuje języki zawiązane w supeł, które uniemożliwiają porozumienie między generacjami. Ojciec i syn nie potrafią rozmawiać, właściwie w ogóle nie rozmawiają. Tymczasem synowi wali się cały świat: jest na rozdrożu, traci pracę, odchodzi od niego żona. I w takiej sytuacji zjawia się u niego ojciec. Z walizką. Nie widzieli się i nie rozmawiali od roku. Ojciec zamierza u syna zamieszkać, bo u niego w domu jest zimno. A ponieważ jako aktor dostał kolejną szansę i przygotowuje się do roli Leara, ciepło być musi.
Taki jest punkt wyjścia tej komedii. Beznadziejny, nierokujący nic dobrego. A jednak Daniel Olbrychski i Tomasz Karolak krok po kroku odzyskują teren - języki się rozwiązują. Najpierw muszą sobie wygarnąć, a wtedy okaże się, że obaj boją się siebie nawzajem.
Rzecz została inteligentnie napisana, dając aktorom szansę na niebanalne role. I choć na pierwszy rzut oka bohaterowie zupełnie do siebie nie pasują, potrafią pokazać więź, której na początku byśmy się nie domyślali. Olbrychski gra tę sztukę na swój jubileusz - debiutował już 60 lat temu - i wciąż potrafi trzymać publiczność w szachu. Karolak okazał się wytrawnym partnerem i razem tworzą duet idealny.