Zima tamtego roku była straszna. Morze zamarzło na kość. Po lodowej tafli można było iść na Hel, ale kto z nas miałby na to czas! Obchodził nas tylko teatr - wspominali rok 1946 pierwsi aktorzy Teatru Wybrzeże, którzy pod wodzą Iwo Galla przybyli do Gdyni. Grali na scenie przy placu Grunwaldzkim, w budynku zwanym Stodołą (dzisiejszy gmach na Targu Węglowym jeszcze leżał w gruzach).
W Riwierze, gdzie mieszkali, hulał wiatr. Początkowo nie było tu nawet łóżek (spali na siennikach) ani okien (śnieg wpadał do środka). Na premierze „Homera i Orchidei", spektaklu, który 75 lat temu zainaugurował Teatr Wybrzeże, była - jak pamiętali - temperatura zamarzającej wody.
Grający Homera Maciej Maciejewski (dożył, i to w dobrej formie, 104 lat!) opowiadał po latach, że ziąb w teatrze był okrutny, publiczność trzęsła się z zimna opatulona w koce, a jego kostium to była jedynie kusa tunika... Zapewniał, że grzała go młodość. No i pasja. Niespożyte siły i radość, że mogą tworzyć coś wielkiego. Nie żyli chlebem, choć jeść, oczywiście, trzeba było.