Nie można sobie wyobrazić Lublina bez Konfrontacji Teatralnych - to jest piękne i niezniszczalne. Za konfrontacjami choćby w dym i ogień. Dlatego trochę dziegciu wcale nie zaszkodzi, a może i pomoże w przywróceniu pewnej zasady, mianowicie aby konfrontacje stały się bardziej przyjazne... widzowi - Grzegorz Józefczuk z Gazety Wyborczej - Lublin narzeka na niedoskonałości Konfrontacji Teatralnych.
Bo na przykład w piątek było tak, że o godz. 14 w Klubie Centrala rozpoczęła się dyskusja o dramaturgii rosyjskiej, zaplanowana tylko na godzinę, gdyż o godz. 15 program zapowiadał już w tym samym miejscu godzinny pokaz filmu. Dyskusja trwała o pół godziny dłużej, projekcja filmu też o pół godziny dłużej. Tak doszło do zamiany dłużej na później: spektakl "Zima" teatru z Woroneża w Sali Nowej zamiast o 16 rozpoczął się pół godziny później, bo Klub Centrala, gdzie wyświetlano film, sąsiaduje z Salą Nową, więc promieniuje hałasem itd. Ponadto żeby wejść na salę, trzeba by i tak przejść właśnie przez Klub Centrala zajęty na projekcję. Obsuwa "Zimy" o pół godziny spowodowała, że następny skorelowany, czyli tak zaplanowany, by na niego zdążyć, spektakl "Mamma Medea" grany w Teatrze Osterwy rozpoczął się nie o godz. 17.30, a o 18. Natomiast z "Medeą" skorelowany był "Łemko" w dość odległej Chatce Żaka i równolegle projekt "S