EN

27.05.2014 Wersja do druku

Zafałszowane spojrzenie

- Mój prawdziwy teatralny chrzest nastąpił, kiedy zagrałem główną rolę w "Wolności dla Barabasza" [w 1988 roku]. Kiedy ja byłem wciąż na scenie, a zmieniali się najbardziej doświadczeni aktorzy tego teatru; grali poszczególne sceny i przejmowali mnie jak pałeczkę w sztafecie, obtłukiwali ze wszystkich stron swoimi wymaganiami, uwagami, swoją złością, a rzadziej swoją tolerancją i cierpliwością - wspomina MIROSŁAW BAKA, aktor Teatru Wybrzeże w Gdańsku.

Od 25 lat spełniony aktor Teatru Wybrzeże. Od 26 lat szczęśliwy mąż Joanny Kreft-Baki. Człowiek jednej wady i tysiąca twarzy. Równie dobry w filmach Władysława Pasikowskiego, jak w spektaklach na podstawie dzieł Shakespeare'a Z MIROSŁAWEM BAKĄ rozmawia Kamila Łapicka: Spotykamy się po próbie spektaklu "Jak na wulkanie", więc muszę zapytać: co dyżurny czarny charakter polskiego kina robi w Teatrze Komedia? - Realizuje się w inny sposób niż jako policjant czy morderca. Ja po prostu staram się w tym zawodzie robić najróżniejsze rzeczy z nim związane. I bardzo lubię rozśmieszać ludzi, wbrew pozorom. Po tej mrocznej filmografii czy trudniejszych rolach lubię się zanurzyć w takim materiale, który daje widzom odprężenie i radość. Zaczynałem jako straszny ponurak i kiedy po raz pierwszy Barbara Sass zdecydowała się powierzyć mi stricte komediową rolę w Teatrze Wybrzeże, wszyscy się pukali w czoło: jak ten ponury facet może rozśmieszy�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zafałszowane spojrzenie

Źródło:

Materiał nadesłany

W SIECI nr 22/26.05-01.06

Autor:

Kamila Łapicka

Data:

27.05.2014