Doprawdy wierzyć się nie chce, że "Zaczarowany flet" - ostatnia i najświetniejsza z oper Mozarta - był w latach powojennych tak rzadko realizowany na polskich scenach, iż obecna inscenizacja KAZIMIERZA DEJMKA okazała się czwartą dopiero!
Ten utwór równie kunsztowny, co pełen naturalności i urzekającej prostoty, ta czarodziejska baśń pisana dla publiczności z wiedeńskich przedmieść, stawia wprawdzie ogromne wymagania przed teatrem i gronem wykonawców, jednak - i w tym geniusz Mozarta - równą siłą może także i dzisiaj przemawiać nie tylko do znawców. Trochę mnie to ośmiela, pewniej czując się na gruncie teatru, niż na gruncie muzyki, nie będę się bowiem ważył na ocenie subtelności wykonania, zwłaszcza, że z samym utworem spotyka się po raz pierwszy. W podobnej sytuacji znajdzie się jednak olbrzymia większość łódzkich widzów, szukających w operze nie tylko wokalnego popisu, a teatru, widowiska, jakiejś historii ludzkich upadków i wzlotów, inną już rzecz, że opowiedzianej przede wszystkim językiem muzyki. 2. Oglądamy więc czarodziejską i filozoficzną baśń o walce między dobrem, a złem, światem jasności, a światem mroku, mądrymi kapłanami słońca, a groźną