EN

7.01.2023, 12:03 Wersja do druku

Zabijaj w kolorze. O „The Act of Killing”, premierze Teatru Słowackiego, rozmawiają Skrzydelski z Morozem

Skrzydelski: O ludobójstwie w lekkim tonie. Co ty na to?

Moroz: Rzeczywiście Jan Klata w „The Act of Killing” na scenie Małopolskiego Ogrodu Sztuki proponuje groteskową opowieść… o masowych mordach. Zdaje się podążać w tym za Joshuą Oppenheimerem, reżyserem głośnego filmu dokumentalnego z 2012 r. (...) Reżyser tego wybitnego dokumentu pojechał do Indonezji, zaprzyjaźnił się z emerytowanymi gangsterami i członkami paramilitarnej bojówki, a ci nie tylko opowiedzieli mu o masowych zbrodniach na prawdziwych i rzekomych komunistach w połowie lat sześćdziesiątych, ale i odegrali przed nim z pamięci sceny przesłuchań i egzekucji.

Skrzydelski: Dawni oprawcy korzystali nie tylko ze swojej pamięci. Chcieli stworzyć film, wzorowany na ulubionym przez siebie amerykańskim kinie gangsterskim z domieszką wizualnej orgii rodem z Bollywood.

Moroz: Kaci nie mają skrupułów ani wyrzutów sumienia. Ze śmiałością i z dumą podchodzą do swego przedsięwzięcia. Właśnie dlatego rzecz przeraża, lecz i śmieszy. Kiedy obserwujemy kolejne nieudolne próby tworzenia własnej legendy przez zbrodniarzy, kiedy patrzymy na wysiłek wpisania swoich mordów w popkulturowe klisze o gangsterach, doznajemy zadziwiających stanów. Z jednej strony włos jeży się nam na głowie, a z drugiej wzbiera w nas mimowolny śmiech. To stany sprzeczne, które znakomicie udało się Oppenheimerowi w widzach wzbudzić. To jeden z największych walorów jego tytułu.

Skrzydelski: Oczywiście teatralna adaptacja nigdy nie jest „bezinteresowna” w tym sensie, że nie chodzi w niej tylko o powtórzenie przekazu filmu. Będziemy zatem w naszej rozmowie zmierzać do pytania: o co chodzi Janowi Klacie, że „Act of Killing” przyswoił teatrowi?


Całość rozmowy - w Magazynie e-teatru

Źródło:

Materiał własny