Z Jakubem Niżniowskim, Przewodniczącym Samorządu Studenckiego Akademii Teatralnej w Warszawie, rozmawia Wiesław Kowalski.
- Organizując Ogólnopolski Festiwal Teatrów Studenckich stawiacie sobie Państwo za cel między innymi zmianę myślenia, które wciąż jeszcze każe w naszym kraju traktować grupy studenckie jako nie do końca profesjonalne, amatorskie? Tymczasem historia teatralnego ruchu studenckiego wskazuje jak silne były jego oddziaływania na teatr w latach PRL-u. Wystarczy wspomnieć takie teatry jak Bim-Bom, Kalambur, Pleonazmus, Cytryna, STS, Hybrydy, Teatr Stu, Ósemki Niektóre z nich zresztą z czasem przekształciły się w sceny profesjonalne. Dzisiaj ta tendencja już chyba nie jest tak silna. Zacznijmy od pojęć. Ich rozmycie sprawia, że rozmawiając o teatrze studenckim, chodzimy po cienkim lodzie. Im częściej o nim rozmawiamy lub mówimy, tym bardziej dochodzimy do wniosku, że to jedna z pierwszych rzeczy, jaką musimy uporządkować w naszym myśleniu o tym zjawisku. To, co "amatorskie", kojarzy się zwykle negatywnie, z "amatorszczyzną", a coraz rzadziej ze ź