EN

4.11.2024, 10:17 Wersja do druku

Z fotela Łukasza Maciejewskiego: Che Guevara w Acapulco

„Jak spieprzyliśmy wszystko” w reż. Pawła Szumca w Teatrze KTO. Pisze Łukasz Maciejewski w AICT.

fot. Anna Orzyłowska

Przekleństwo w tytule usprawiedliwione, jeżeli to jeszcze przekleństwo, przecinek raczej. Dlaczego tak się dzieje? To również jest pytanie tego spektaklu.

Podoba mi się linia repertuarowa Teatru KTO. Wciąż jeszcze nowa siedziba teatru Jerzego Zonia przy ulicy Jana Zamoyskiego, piękne Podgórze, i repertuar, tradycyjny, charakterystyczny dla tego teatru, ruch, ciało, mowa ciała – wielkie widowiska plenerowe, ale i przedstawienia zrodzone z innych, chociaż przecież podobnych wrażliwości.

I ta odmienność staje się coraz bardziej widoczna. Wybieram się zatem z sympatią do KTO, żeby zobaczyć teatr, który nie ma żadnych kompleksów. Nie ma, bo wie, że jest dobry. Inny i dobry.

Taki jest również najnowszy spektakl Pawła Szumca, który w ostatnich latach związał się z tym teatrem chyba najmocniej. Tym razem jednak nie sięgnął po gotowy tekst, nie przygotował adaptacji, ale sam napisał dramat, wyreżyserował całość.

Wszystko jest w tytule i niczego nie ma w tytule. Postaci są dwie, rzeczywiste, chociaż umowne. Grają je Grzegorz Łukawski i Katarzyna Chlebny (i grają świetnie, ale o tym za chwilę).

Ona to może być małpa (Lucy), może być diva, żona, rewolucjonistka. To może być człowiek.

On może być Che Guevarą, może być kolaborantem i sławnym kompozytorem, Richardem Wagnerem. To jest człowiek.

Ludzie, o ludziach, przez ludzi. Historie, których w większości nie znałem, o których usłyszałem w przedstawieniu po raz pierwszy – o łupieżcach dziejów, o zwyrodniałych pomysłach, które nie doprowadziły do niczego dobrego, ale i o pomysłach znakomitych, tutaj również raczej rozczarowanie. Dlaczego, dlaczego, dlaczego. Dlaczego tak.

Chlebny z Łukawskim wymieniają się informacjami o tym, co było, czyli o tym, co się z nami stało, o tym, co z nami będzie. Bo czas przeszły dokonany oznacza, że dobrze już naprawdę było. Że nic nie wskazuje na to, że zmądrzejemy, albo zreflektujemy się, że wszystko, prawie wszystko udało się nam wzorcowo „spieprzyć”.

I niech nie zwiedzie nikogo niemal musicalowa sceneria. Ona w kostiumie poza epokami, w rudej peruczce Esmeraldy, on w garniturze, w surducie, przystojny. Śpiewają. Śpiewają, a orkiestra im gra – najlepsza orkiestra, złożona z muzyków grających na żywo: Brzeziński, Mielec, Nieć.

***

Znacie te piosenki? To posłuchajcie jeszcze raz. Może coś zrozumiecie, odkryjecie.

Kto pamięta spektakle Pawła Szumca, nie tylko te ostatnie, na przykład „Byłam żoną Marleya” w KTO, ale i wcześniejsze, jak „Malavita” w Teatrze im. Słowackiego, wie, że Szumiec jest reżyserem szczególnie muzykalnym. Piosenka w jego teatrze nie tyle dopowiada treści, co nadbudowuje znaczenia.

W „Jak spieprzyliśmy wszystko”, piosenki zaśpiewane przez Łukawskiego i Chlebny, kontrapunktują treści zawarte w dramatycznym tekście.

Wagner ze skrajnie antysemicką patologią, ilustrowany jest disco rafinadą Amandy Lear, piosenki Beatlesów opowiadają o atawistycznej historii świata, a słoneczne „Acapulco” kontruje się z opowieścią o uzależnieniu i o rozstaniu.

Konfuzja widza staje się w efekcie zwycięstwem autora, reżysera i spektaklu, bo zostajemy z tymi pytaniami, z odpowiedziami, bez odpowiedzi. W każdym razie naładowani emocjami, a to w teatrze najważniejsze.

***

Katarzyna Chlebna i Grzegorz Łukawski są świetnym duetem. Swawolni, dowcipni, a wreszcie przejmujący – w dramatycznym, „szpitalnym”, finale.

Łukawski, aktor Teatru im. Słowackiego, w rodzimym teatrze rzadko pokazuje ujawnianą tutaj cechę: wdzięk, ironię, poczucie humoru. W ciele, w gestyce. Komediodramat grany jest cienko, ironicznie, z błyskiem. I jeszcze głos, wokal, wstyd przyznać, nie wiedziałem, że Łukawski jest wokalnie aż tak dobry.

Chlebny jest natomiast zjawiskiem ostatnich lat. Przede wszystkim dzięki spektaklom granym w „Proximie Nowej” – reinterpretacjami piosenek Kory czy pieśni Ewy Demarczyk, i po sukcesie tych, oraz kilku innych spektakli, stała się magnesem przyciągającym publiczność. Tak jest również w przedstawieniu w KTO. Chlebny przyciąga. Znakomite warunki głosowe stowarzyszone są bowiem, w jej przypadku, z wrażliwością czysto dramatyczną. Aktorka śpiewająca to za mało. I aktorka, i śpiewająca.

Ze spektaklem Pawła Szumca w gruncie rzeczy jest podobnie. I treść, i muzyka. A jedno uzupełnia drugie.

Spieprzyliśmy prawie wszystko, ale teatr jest od tego, żeby móc to sobie uświadomić. Zreperować pierwszą szczelinę. Potem pójdzie łatwiej.

Tytuł oryginalny

Z FOTELA ŁUKASZA MACIEJEWSKIEGO: CHE GUEVARA W ACAPULCO

Źródło:

AICT
Link do źródła

Autor:

Łukasz Maciejewski

Data publikacji oryginału:

02.11.2024