"Polska krew" autorstwa i w reż. Przemysława Wojcieszka w Teatrze TrzyRzecze w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w portalu Teatr dla Was.
Dyrektorzy teatrów warszawskich nie chcieli "Polskiej krwi" Przemysława Wojcieszka. Z różnych powodów odmawiali. Po obejrzeniu premiery w Teatrze TrzyRzecze - Konrad Dulkowski wreszcie dał szansę zaistnienia autorowi na kameralnej scenie byłego kina "Tęcza" - co do jednego nie mam wątpliwości. "Polska krew" to nie tylko najsłabszy tekst autora "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię", ale też najsłabszy spektakl reżysera, którego dokonania śledzę od 2004 roku, kiedy to pojawiła się w Legnicy niezapomniana do dzisiaj inscenizacja "Made in Poland", z rewelacyjnym Erykiem Lubosem w roli głównej. Na scenie-ringu (publiczność siedzi po obu stronach sceny-wybiegu) walczą ze sobą dwa małżeństwa. W jednym narożniku-fotelu, blisko reżysera i didżejki, umościł sobie miejsce dwudziestoczteroletni Romuald, ślepo zapatrzony w prezesa, którego nazywa "tatą", ze swoją żoną Lucyną, zagorzałą antysemitką, orędowniczką powstania Wielkiej Polski Katolickiej. D