EN

29.09.2021, 11:25 Wersja do druku

Wystarczy nie robić nic

fot. Piotr Werewka

z Moniką Kiwak rozmawia Alicja Malanowska

ALICJA MALANOWSKA Miałam okazję być na Twoich warsztatach „Ciało i głos jako niewierni tłumacze wyobraźni” organizowanych przez Instytut Teatralny. Praktykowaliśmy tam improwizację solową jako performans. Mówiliśmy dużo o wyobraźni, śnie i wrażeniach. Czy z czerpania z tego rodzaju odczuć rodzi się improwizacja?

MONIKA KIWAK One mogą być punktem wyjścia. W improwizacji jaką praktykuję długo przyglądam się tym wrażeniom. Oczywiście nie ja to wymyśliłam ale „nakradłam” od innych ludzi, a najbardziej od Andrew Morrisha. Mnie samej sprawia to wielką przyjemność, czuję w tym podejściu wolność i bezpieczeństwo. Kiedy widzowie siedzą na scenie, a mnie dopada strach, że nic ze sobą nie mam, przypominam sobie, że ze sobą mam wrażenia i wyobraźnię i to już wystarczy.

MALANOWSKA Czy Twoje improwizacje są przemyślane? Chodzi mi o to, czy myślisz o tym co chcesz pokazać czy przekazać?

KIWAK Jest bardzo dużo podejść do improwizacji. Ja zafascynowałam się tym, że nie mam żadnego planu. Może wzrasta mi wtedy adrenalina? Może mam wtedy największy kontakt ze sobą? Nie mam struktury i celu innego, niż przyjemność tworzenia i przyjemność poczucia towarzyszenia mi w tym przez widzów. Mam pragnienie, że to co pokażę będzie przyjemnym doświadczeniem dla widza. To moja jedyna misja. I jadę bez trzymanki! Nie mogę założyć o czym będę myśleć, za pół godziny, za godzinę ale ewidentne jest to, że co się wydarzyło w ciągu dnia, jest moją rozgrzewką, pożywką na improwizację.

Ostatnio to było bardzo namacalne, bo tego dnia kiedy prowadziłam warsztaty dla Instytutu Teatralnego, w czwartek po południu nagrywaliśmy wideo dla Krakowskiego Centrum Choreograficznego i ono jest ewidentnie „nakradzione” z całego dnia, przetworzone przez doświadczenie improwizatorskie. Nie czekam na objawienie, tylko na przekształcenie tego co już się wydarzyło w moim życiu, w mojej praktyce. Drożdżami, dzięki którym rozrasta się wyobraźnia jest także codzienność: z kim jechałam tramwajem, jakie rozmowy prowadziłam, co było dla mnie ważne tego dnia. 

MALANOWSKA Czy zdarza się, że Ty chcesz coś powiedzieć poprzez solówkę, a odbiorcy zupełnie inaczej to odczytują? Czy propozycja i odbiór się rozmywa?

KIWAK Tak! I to jest najlepsze! Ja nie mam nigdy planu, że chcę coś powiedzieć. Dzielę się tym co tworzę, ale nie mam jakiejś misji poza czerpaniem przyjemności z performowania (to moja przyjemność) i oglądania (przyjemność widzów). Myślę, że to jest najbardziej silny aspekt tego typu praktyki. On zostawia duże pole do interpretacji. Interpretacji, która rodzi się z tego co widz rozpoznaje dla siebie, co jest dla niego znajome.

Te obszary mogą być różne od moich, wynikają ze skojarzeń, innych doświadczeń, wyobraźni. Daje mi to poczucie wolności, że ja się trzymam swojego, ja chcę być sobie wierna i mam przekonanie, że wtedy widz za mną podąża, w taki sposób, że chce poznać mój świat. Jednak bardziej mnie interesuje żeby on poznał w moim świecie, swój świat.

Bardziej mnie interesuje żeby Alicja Malanowska znalazła coś dla siebie niż próbowała się dowiedzieć, co ja chciałam. Moja przyjemność jest dla mnie ważna i jak ona spotka się z czyjąś przyjemnością odbioru to wtedy jest bardzo fajne spotkanie.

MALANOWSKA Często nie myślimy o tym, co jest dla nas przyjemne (w życiu), czy improwizacja pomaga nam w myśleniu o przyjemności? Czy praktykowanie improwizacji pokazuje, co może być dla mnie przyjemne?

KIWAK Tak, zdecydowanie, wydaje mi się to tak jak przy nauce języków, ślusarstwa, czy innych dziedzin, że to jest pewna praktyka. Jak ćwiczysz - to masz, gdzie siejesz - tam zbierasz. Jeżeli praktykuję uważność na te elementy, które sprawiają mi przyjemność to tak jak bym sobie je kolekcjonowała, zbieram je, one się nie psują, to są takie nie psujące się owoce. Owoce tego typu pracy. Myślę, że na poziomie neurologicznym mózg będzie się do tej przyjemności odnosił. Ta praktyka przenosi mi się na życie, na relacje z ludźmi i słyszę, że dobrze robi też innym. Ale życie przynosi nie tylko to co przyjemne.

MALANOWSKA A co z tą praktyką zapisywania słów i myśli na kartkę? Na warsztatach prosiłaś o zapisywanie naszych przyjemności, nawet jeśli do tego już nie wrócimy. Co to miało na celu? Czym to jest dla Ciebie? 

KIWAK Mam stosy notesików z każdych warsztatów, zwykle robię notatki, bo mam poczucie, że jeśli wtedy zachodzą jakieś procesy w człowieku, słowa przynoszą o nich nową informację. Samo zapisywanie jest czynnością fizyczną, ten ruch pobudza inne obszary mózgu, wzbudza refleksje o doświadczeniu, które zaszło. Dla mnie w 2020 roku słowa zaczynają być coraz bardziej ważne. Mam poczucie, że niektóre zestawienia słów są ważniejsze przez to jak brzmią, niż przez to co znaczą. Takie zapisanie słów, nawet jednego, później po przeczytaniu od razu przywołuje doświadczenie, które się miało na warsztacie.

Mam też zeszyty, do których nie wracam, albo wracam po kilku latach gdy np. potrzebuję przypomnieć sobie jak znane mi ćwiczenia są rozpisane na małe składowe. I bardzo lubię czytać o tym, czego doświadczyłam wtedy. Myślę, że w zapisywaniu jest też wolność. Niektórzy także rysują, czemu im to odbierać? W tych rysunkach jest informacja zwrotna i estetyczna. Wierzę, że jest to także jakiś rodzaj oddawania przez chwilę pamięci, zwalniania takiej pamięci użytkowej i używania twardego dysku mózgu. W razie czego, podczas warsztatu, masz ciągle pamięć użytkową wolną, bo oddałaś pamięci trwałej jakieś dane, nie znam się na informatyce, nie wiem czy to tak działa, ale tak to sobie wyobrażam.

MALANOWSKA Wiem, że pracujesz z dziećmi, czy twoja wyobraźnia pomaga Ci w tej pracy? Czy pracujesz z dziećmi używając wyobraźni?

KIWAK Wyobraźnia mi pomaga w mówieniu o ruchu, jako o tworzeniu narracji, zwłaszcza dla dzieci w wieku przedszkolnym. Jeżeli mam historię, która mnie i uczniów prowadzi, wolę powiedzieć „sięgnij do nieba”, zamiast „podnieś ręce” . Także zanim ułożę choreografię, myślę sobie co to jest za historia? Opowiadam ją potem dzieciom i sobie w czasie rzeczywistym, np. idziemy razem nad morze.

Dla dzieci w wieku przedszkolnym czas rzeczywisty istnieje zawsze. To jest ich czas w którym funkcjonują, więc chyba ja bardziej siebie chcę nastroić, że teraz ja jestem w czasie rzeczywistym. One są cały czas na tej fali wyobraźni i opisywanie ruchów w sposób metaforyczny albo tworzenie historii także mnie pomaga wskoczyć na falę kompatybilną z nimi, pomaga mi utrzymać uważność. Wyobraźnia też mnie nakręca, robi się inna faktura ruchu - nie chodzi tylko o wykonanie ruchu, ale o czym rzeczywiście wtedy myślę.

MALANOWSKA Czyli dzieci nie trzeba zachęcać do tego żeby ruszyły wyobraźnię?

KIWAK Myślę, że nie. Tylko dać iskrę jak do rozpalenia ogniska z suchego chrustu. Pójdzie szybko! Zależy też o jakim wieku uczniów mówimy. Dzieci w wieku przedszkolnym są non stop na fali zabawy, bycia tu i teraz, czasem z falą wspomnień. Przyszłość i przeszłość mieszają się w tu i teraz. Na pewno wyobraźnia pomaga mi tak ukształtować język, żeby on tworzył świat, tworzył historię, był zapraszający do współtworzenia i w rezultacie zaangażowania się uczestników zajęć. 

MALANOWSKA W jaki sposób improwizujesz z dziećmi? Coś trzeba im pokazać, jakoś naprowadzić? Co trzeba zrobić?

KIWAK Wystarczy nie robić nic, tak bym zaczęła. Zobaczyć co one proponują. Myślę, że mogę powiedzieć, że improwizacja jest moim podstawowym narzędziem pracy w przedszkolu. Przygotowuję sobie temat na zajęcia lub elementy techniczne, które bym chciała żeby były ćwiczone, ale tą falą która je łączy, która daje strukturę jest improwizacja. Daję pierwszą propozycję i patrzę jak ona rezonuje w grupie. Zawsze ktoś chce coś powiedzieć, czasem się nie zrozumiemy i ja jako pedagog po prostu łapię te impulsy od dzieci i prowadzę dalej lekcję korzystając z nich. To trochę jest „kradziona” od dzieci lekcja.

Obserwuję, że właściwie moje wykształcenie polega na tym, żeby dobrze „nakraść”, dać swoją propozycję w taki sposób, żebym wskoczyła na falę tego co proponują mi dzieci. W okresie pandemicznym, kiedy nie było zajęć na żywo, nagrywałam filmiki dla dzieci. Zobaczyłam, że się powoli wypalam. Przez piętnaście tygodni nagrywałam filmiki i na początku to było fascynujące, poznawać nowe narzędzie techniczne, nową formę performatywną i ja sobie znalazłam swoje przyjemności w tym procesie, ale miałam wielką tęsknotę za relacją z uczniami, żywym kontaktem z człowiekiem, ale też tą formą współpracy między nami, współtworzeniem lekcji. Przez filmiki zmieniła się dynamika lekcji i do tego byłam zdana na siebie, samotna. Więc kiedy myślę o improwizowaniu z dziećmi, to jest po prostu przyjemna i absorbująca jazda bez trzymanki. Ciągle chcę prowadzić temat, więc nie mogę się w dziecięcych propozycjach zatracić, ale używać ich do tego, żeby oni supportowali materiał którego się uczymy, którego doświadczamy lub żebym mogła z niego zrezygnować bez cierpienia i zobaczyć co jest w materiale, który proponują dzieci. 

Bardzo lubię też narzędzia, które wzięły się z ekonomii mojej pracy np. nie mogę mówić cały dzień, bo po prostu boli mnie gardło. Chcę dbać o siebie i okazało się, że to zadbanie o siebie jest bardzo dobrą metodą komunikacji. Zaczynam lekcje bez słów, zwykle dzieci się podłączają. Myślę, że ta pauza jest przyciągająca, że jest chwilą oddechu dla nich. Po drugie, to czego się nauczyłam przy pracy z Dalią Acin Theander, przy spektaklu Baby Space dla niemowlaków - niemowlaki będą zainteresowane każdym ruchem, który jest inny od codziennego. U Morrisha nazywa się to poetyckością wyobraźni, poetyckie jest wszystko to co, jest inne niż to co masz codzienne. Rzeczywiście to przechodzenie z codziennego do poetyckiego jest jakimś kluczem, który łączy całą moją praktykę. Codziennie obserwujemy ruch. Kiedy robię kawę, podnoszę rękę kiedy chcę się napić. Choreografia jest wszędzie, jest to tylko kwestią narzędzi, jak na to patrzymy, co nas pociąga, gdzie mamy przyjemność. a przyjemność można wyćwiczyć, to jest taki obszar, gdzie też mamy praktykę i ćwiczenia.

Warszat GO&DRAW, Mazowieckie Centrum Sztuki Współczesnej Elektrownia w Radomiu

MALANOWSKA Z którą grupą najlepiej Ci się pracuje, jeśli chodzi o dzieci? Nie miałam pojęcia, że pracuje się też z niemowlakami, szczerze mówiąc nie umiem sobie tego wyobrazić.

KIWAK Praca taneczna z niemowlakami to jest szkoła improwizacji, gdzie istotny jest dorosły towarzyszący dziecku. Wiesz co, mam swoją ulubioną grupę wiekową. Chociaż to też zależy od momentu roku, mam taką potrzebę żeby pracować z różnymi grupami, one mi przynoszą różne osobiste wyzwania, korzyści i satysfakcję. Czasem jest tak, że jak jestem już jakąś grupą nasycona to tęsknie za inną albo jeżeli mam bardzo mało jednej, to chce więcej z nią czasu spędzać żeby zejść głębiej w relacji. Lubię bardzo grupę 7-10 lat, gdzie niektóre rzeczy, bardzo pomagające mamy już umówione, np. jak funkcjonować na zajęciach. 

MALANOWSKA Jakie formy i metody pracy z dziećmi stosujesz?

KIWAK Muszę rozdzielić pracę warsztatową, czysto improwizacyjną z dziećmi od zajęć regularnych. Inaczej się też pracuje w studiu, inaczej w przedszkolu. Inaczej w przestrzeni zamkniętej, inaczej w otwartej. Inaczej kiedy dzieci mają dookoła 500 zabawek, inaczej kiedy ja przychodzę do nich, inaczej kiedy one do mnie, kiedy się znają lub nie. To są warunki pracy, które wpływają na lekcję. Dla mnie ważne jest to jaką mam relację z dziećmi i jak ją buduję od początku i myślę, że to dla mnie kluczowe - nawiązanie relacji na warsztacie oraz zbudowanie bliskości, nawet kiedy nie znam dzieci. 

MALANOWSKA Jak w takim razie wyglądają zajęcia w przedszkolu?

KIWAK Wypracowałam sobie pewną strukturę zajęć. Rozgrzewka jest dla mnie momentem rozpoznania w jakim ja jestem stanie i w jakim one są nastroju. Czy są jakieś specyficzne zachowania, czy zmęczenie, czy pobudzenie, albo czy coś się wydarzyło. Jeśli rano dzieci były w zoo to coś widziały, słyszały, coś się działo, ja się mogę też do tego odnieść. I dowiem się tego w ciągu pięciu minut, bo dzieci dopiero się uczą tej konwencji, że się nie mówi podczas tańca kiedy się chce. Później jak jest nowy materiał choreograficzny do nauczenia się, to wprowadzam elementy techniczne, które się w nim pojawiają.

Operuję układami tanecznymi, które mają swoją narrację. Jest to jakaś historia, którą opowiadam by pobudzić wyobraźnię, otworzyć się na zabawę i przyjemność ruchu razem.. Kiedy spada uważność odnoszę się do choreografii, które znają. Następnie jest część, kiedy są już trochę zmęczone. Zmieniam organizację przestrzeni: na początku jesteśmy wszyscy razem, w jednym miejscu, ale jest taki moment, kiedy oczyszczam przestrzeń i wszyscy siadają pod ścianą. Zmieniamy wtedy perspektywę, dajemy odpocząć tym, którzy są przegrzani działaniem. Wszyscy uczą się też ważnej roli obserwatora. U Morrisha także ten kto na nas patrzy jest bardzo ważny.

Wracając do dzieci - kiedy wszyscy siedzą pod ścianą, wtedy jest czas na improwizację solo i/ lub w duetach. Dla niektórych to jest wyzwanie, bo nie lubią być obserwowani lub potrzebują kopiowania ruchu, a inni by chcieli spróbować, ale się boją, a niektórzy nie mogą się doczekać, chcą być pierwsi i zawsze chcą być oglądani i oklaskiwani. Daję zadania związane z przestrzenią, z wyobraźnią na poziomie ruchu, związane z danym dniem i zadania, które biorę od nich. Na samym końcu, wyraźne zakończenie, rozluźnienie ciała, praca z dotykiem, do spokojnej muzyki lub w ciszy. Bardzo lubię moment, kiedy dotykamy serca i to jest takie piękne! Zwłaszcza kiedy dzieci mają serce po drugiej stronie i je czują! Takie zajęcia trwają trzydzieści minut.

MALANOWSKA Czy te trzydzieści minut to wystarczający czas?

KIWAK Tak, mają dużo informacji, przez te pół godziny. Dla tancerza dorosłego to bardzo mało. Nie czas jest ważny a struktura, dramaturgia czasu, musi mieć wstęp, rozwinięcie, zakończenie, pogłębienie. Dlatego wchodzenie i wychodzenie na zajęcia w trakcie nie jest korzystne dla ludzi, one mają swoją dynamikę.

Monika Kiwak

tancerka, pedagożka magister filologii polskiej oraz wiedzy o teatrze na Uniwersytecie Jagiellońskim, absolwentka wydziału tańca w Performers House, dyplomowana instruktorka tańca współczesnego. Uczestniczka certyfikowanego Kursu Body-Mind Centering®. Od 2008 do 2015 roku tańczyła w Eksperymentalnym Studio Tańca Iwony Olszowskiej w Krakowie, praktykując improwizację z podejściem BMC®. 

Alicja Malanowska

studentka wiedzy o teatrze w Akademii Teatralnej w Warszawie, absolwentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. W 2019 roku prelegentka na „Nocy Muzeów” w Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej w Rypinie, tematem wykładu było „Życie teatralne Rypina w okresie II RP”, wolontariuszka na Festiwalu Kultury Podróży „ŚwiatoPogląd”, uczestniczka projektu TR Warszawa „TEREN EDU” w 2020 roku.

Wywiad powstał jako wynik pracy w ramach zajęć Wrażliwość ciała prowadzonych przez Weronikę Pelczyńską na kierunku Wiedza o Teatrze AT (2020). Zajęcia realizowane w ramach projektu „Nowa jakość kształcenia w Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie” POWR.03.05.00-00-Z070/17-00 w ramach Programu Operacyjnego Wiedza Edukacja Rozwój 20142020, współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego.

Źródło:

Materiał własny