Rozmowa Wiktorii Bronk, studentki Wiedzy o Teatrze na Uniwersytecie Gdańskim z Paulą Czarnecką, aktorką w autorskim monodramie MI ESTAS LIDIA.
Wiktoria Bronk: Wiele osób brało udział w realizacji tego spektaklu, ale Twój był pomysł, a więc jak się zrodził?
Paula Czarnecka: Tak, wiele osób brało udział w realizacji tego spektaklu – podkreślam to przy każdej możliwej okazji. Jestem dumna za każdym razem, gdy stoję na scenie „uzbrojona” w dzieła fantastycznych kobiet - twórczyń, które zgodziły się stworzyć świat Lidii i tym samym pomóc mi opowiedzieć jej historię. W 2017 roku współtworzyłam (wraz z Urszulą Chrzanowską, Rafałem Pietrzakiem i Kubą Klimaszewskim) spektakl „Saluton al la kosmo”, który poruszał temat powstania w białostockim getcie. Poszukując w materiałach źródłowych kobiet, które w okresie międzywojennym mogły mieć znaczący wpływ na rozwój Białegostoku, natknęłam się na wzmiankę o córce Ludwika Zamenhofa (twórcy idei i języka Esperanto), która kontynuowała dzieło ojca po jego śmierci. Zaskoczyło mnie to, że ta młoda kobieta jeździła po świecie, nauczała, wygłaszała przemówienia, była tłumaczką a ja nic o tym nie wiem? Zachwycił mnie jej życiorys i dokonania. W spektaklu „Saluton al la kosmo” nie wyczerpaliśmy tematu jej życia, dlatego obiecałam sobie, że kiedyś wrócę do tego pomysłu i zrobię coś, co ją upamiętni, uświadomi innych, że żyła sobie taka Lidka.
WB: Dlaczego akurat monodram?
PCz: Chciałam zmierzyć się z tą formą teatralną, ale nie tylko dla samego wyzwania bycia solo na scenie. Również z organizacją, koordynacją, produkcją, a przede wszystkim z odpowiedzialnością za proces, za wydźwięk, za wymiar. Chciałam opowiedzieć historię Lidii w całkowitej zgodzie ze swoją intuicją, interpretacją i potrzebą.
WB: Sam opis spektaklu sugeruje, że bohaterka żyła w cieniu ojca…
PCz: Muszę zaznaczyć, że cokolwiek mówię lub piszę o jej życiu to jest to w jakimś stopniu moja interpretacja (oraz Agaty Biziuk – autorki scenariusza), jakieś moje wyobrażenie o niej. To nie do końca jest tak, że Lidia żyła w cieniu ojca. W cieniu raczej pozostała pamięć o niej. Ludwik wprowadził Lidkę w świat Esperanto już jako małą dziewczynkę. Zabierał ją na kongresy, uczył języka. Ona naturalnie, z wielkiej fascynacji i potrzeby, stała się kontynuatorką jego dzieła. Po śmierci ojca była zapraszana na spotkania na całym świecie, wygłaszała przemówienia, pisała artykuły, ale... nie wszystkim Esperantystom podobał się fakt, iż postępowo podchodzi do tej idei, że odnajduje nić połączenia z Bahaizmem, że szuka swojej metody nauczania i wreszcie samo to, że jest kobietą. Mój spektakl musiał mieć wymiar feministyczny. Nawet sami Esperantyści mają niewiele materiałów źródłowych na jej temat. Dlaczego przy poruszaniu tematu osoby Ludwika Zamenhofa nie pada od razu imię Lidii jako wiernej i postępowej kontynuatorki idei? Zależało mi na tym, aby wydźwięk „Mi estas Lidia” nie był tylko feministyczny, a raczej mówił o wykluczeniu i podziałach w szerszych i bieżących kontekstach społecznych i politycznych.
WB: Czy w teatrze potrzeba więcej przestrzeni na HERstorie?
PCz: Tak. Wciąż tak. Wciąż potrzeba więcej i więcej.
WB: To co najbardziej kojarzy mi się z bohaterką spektaklu to język esperanto i Bahaizm, które kryją za sobą piękne idee, lecz czy nie są one zbyt utopijne i mgliste dla współczesnego odbiorcy?
PCz: Mnie samą ogarnął ten lęk na pewnym etapie mojego procesu tworzenia postaci Lidii… Po co komu ta utopia? Jakie ona ma przełożenie na nasze życie tu i teraz? Poprosiłam Agatę Biziuk, żeby mi napisała o tym scenę, bo inaczej nie ruszyłabym dalej. Obecnie, grając spektakl, zastanawiam się jak to rezonuje w widzach. Czy widzą jakikolwiek sens w idei Esperanto, czy w ogóle samo pojęcie idei jest w stanie przemówić do nas – współczesnych odbiorców. Mam moment w spektaklu, w którym zaglądam w oczy niektórym widzom i stawiam dosyć bezpośrednie pytania. Nie ma dobrych odpowiedzi. Obecnie żyjemy w takich czasach, że mamy prawo czuć się absolutnie bezradni, i chociaż pełni niezgody i buntu to jednak bezradni.
WB: Czego może doświadczyć widz podczas spektaklu?
PCz: To, co mogę zagwarantować to: świetny tekst opowiadający historię Lidii Zamenhof napisany przez Agatę Biziuk, piękna scenografia, formy zaprojektowane przez Aleksandrę Starzyńską, niesamowite projekcje multimedialne Agnieszki Waszczeniuk, współczesne brzmienia dopełniające atmosferę przez Uhranova oraz przemyślana charakteryzacja i ruch sceniczny poprowadzony przez Magdalenę Dąbrowską. Opowiem historię Lidii – córki Ludwika Zamenhofa tak, jak ją czuję i rozumiem. Oferuję spotkanie biorące na warsztat pojęcie równości i wolności, czyli jak się mają te pojęcia w dzisiejszych czasach i co znaczą dla nas dzisiaj tak naprawdę. Widz doświadczy również muzyki, światła i projekcji stworzonych przez Marcina Wojdałowicza i Wojtka Żukowskiego, Tomasza Krynickiego i Michała Chrzanowskiego.
WB: Ile trwał proces przygotowań spektaklu i jak to wyglądało?
PCz: Mój osobisty proces wewnętrzny i inspiracyjny trwał prawie cztery lata, ale kiedy już miałam pewność, że zdobyłam fundusze na start i wiedziałam, że mam wspaniałe artystki na pokładzie przygotowanie spektaklu zajęło nam ok. 7 miesięcy, nie wliczając zbierania materiałów źródłowych. Scenariusz był najważniejszy, ale w międzyczasie potrzebne było wstępne rysowanie świata scenograficznego. Przy nowych scenach, tworzyły się pomysły na kolejnych bohaterów i rekwizyty. Dużo rozmawiałyśmy z Agatą. Opierałyśmy się na dostępnym źródłach, ale też po prostu domniemywałyśmy jak mogło wyglądać jej dzieciństwo, jak czuła się w relacji z ojcem i kim dla niej był orazjaką matka odegrała rolę w życiu Lidii? Te nici relacji, te symbole postaw były dla mnie bardzo istotne, bo przecież ukształtowały Lidkę – kobietę, w której odnalazłam swoją superbohaterkę. Chciałam rozłożyć jej byt na czynniki pierwsze i odkryć ten magiczny składnik świadczący o jej niesamowitości. Przemysław Wierzbowski – Prezes Białostockiego Towarzystwa Esperantystów był naszym konsultantem i tłumaczem. Dzielił się z nami tropami, historiami o Esperanto, o Ludwiku. Zależało mi na jego opinii w trakcie procesu. Potrzebowałam potwierdzenia, że idziemy przynajmniej w prawdopodobnym kierunku, że nasze domysły mogą mieć słuszność. Otrzymałam je i BTE z Przemkiem na czele wspiera nas do dzisiaj. Moje próby – zanim weszliśmy na scenę Centrum Ludwika Zamenhofa – zaczęły się w moim mieszkaniu, gdzie nagrywałam próby wysyłając je do moich współtwórczyń. W takich warunkach powstawały pierwsze pomysły na projekcje i pierwsze tropy muzycznych brzmień. Następnie wszystko powoli zaczynało składać się w całość. Miałyśmy okazję do spotkań w całym zespole, gdzie mogłyśmy wzajemnie się uzupełnić w pomysłach i realizacjach. To był niezwykle ważny artystycznie, ale też zwyczajnie ludzko, dla mnie czas. Oczywiście nie obyło się bez przeszkód, kryzysów. Niektóre można było przewidzieć, inne nie. Ostatecznie daliśmy radę i jestem dumna, że udało się wydobyć Lidię z cienia zapomnienia.
***
20 marca o 19:00 zapraszamy do Teatru w Blokowisku GAK Plama na jeden z najlepszych spektakli offowych minionego roku – „Mi Estas Lidia” w wykonaniu Pauli Czarneckiej. Przedstawienie jest finalistą prestiżowego konkursu „The Best OFF” organizowanego przez Fundację Teatr Nie-Taki. Gościnny pokaz w Teatrze w Blokowisku jest niepowtarzalną okazją, żeby zobaczyć go w Trójmieście. Bilety w cenie 25 zł dostępne są TUTAJ. Ulgowe w cenie 15 zł – dostępne w kasie przed spektaklem.