77 Festival d'Avignon 2023 relacjonuje Aleksandra Górecka.
Zastanawialiście się kiedyś, jak by to było, gdyby w Polsce powstało miasteczko teatralne? Takie miasteczko, na którego każdej niemal ulicy znajduje się teatr. Miasteczko, którego budynki mimo upału są otulane tysiącem plakatów. Wreszcie miasteczko, które na jeden miesiąc staje się ośrodkiem kulturowego dialogu różnych pokoleń.
,,Teatrowi jako sztuce kolektywnej znaleźć miejsce inne niż za zamkniętymi drzwiami”. Taki cel miał Jean Vilar, który w 1947 roku z własnej inicjatywy zorganizował pierwszą edycję Festival d'Avignon. Od 1966 roku organizowany jest także Festival Off Avignon – niekonkursowy, offowy odpowiednik festiwalu głównego. Średniowieczne miasto papieskie, Avignon, stało się miastem sztuki. Od ponad siedemdziesięciu lat ulice wypełniają się miłośnikami teatru w każdym wieku. A postulat otwartej przestrzeni sztuki realizuje się poprzez szerokie rozumienie teatru – grane są spektakle nie tylko dramatyczne, lecz również taneczne i muzyczne, a także organizowane są spotkania, debaty artystów, krytyków i historyków teatru. Co więcej – festiwal kultywuje nieoczywiste myślenie o miejscu przeznaczonym dla teatru. Vilar chciał wyjścia z tradycyjnej sceny pudełkowej, dlatego też wszelkie przedsięwzięcia festiwalowe dzieją się także w ogrodach, dawnych kościołach, salach gimnastycznych okolicznych szkół, klasztorach i kaplicach.
Avignon jest stosunkowo niewielkim miastem – liczy około 90 tysięcy mieszkańców. Tym bardziej zaskakuje, że to właśnie w nim odbywa się jeden z najważniejszych europejskich festiwali teatralnych. To tak jakby do Grudziądza corocznie przyjeżdżało około tysiąca offowych trup. Jakby w Legnicy każdego lipca odbywało się około 400 spotkań teatralnych (zarówno spektakli, jak i rozmów, projektów wokół nich). W roku 2022 Festiwal dysponował budżetem wynoszącym około 17 milionów euro. Co roku spektakle offowe grane są w ponad stu obiektach. A trzeba pamiętać, że dane publikowane na stronie Festiwalu dotyczą tylko spektakli przyjętych na festiwal, poza nimi są jeszcze artyści uliczni: muzycy, tancerze, aktorzy, mimowie czy performerzy, którzy stwarzają magię poza scenami. Jak to wygląda? Magnifique! – powiedzieliby Francuzi.
Jednym z moich ulubionych miejsc na mapie miasta jest Place des Carmes – plac, który jest właściwie jednym wielkim ogródkiem restauracyjnym, ale przy którym znajduje się także jedna ze scen festiwalu, Cloître des Carmes. To mury czternastowiecznego klasztoru, w których każdego wieczoru gromadzi się około 500 osób wspólnie oglądających spektakl pod gołym niebem. Ten plac jest świetną ilustracją kulturalnego życia Francji – żywiołowego, głośnego, pozbawionego na pozór sfery sacrum. Przy stolikach kawiarń, barów i restauracji siedzą mieszkańcy oraz przyjezdni, piją wino, jedzą kolacje, uliczny muzyk śpiewa swoje covery Eda Sheerana, a tymczasem wzdłuż chodnika ustawia się kolejka widzów oczekujących na spektakl w klasztorze. Kicz? Wręcz przeciwnie – to miejsce, w którym dochodzi do połączenia – naturalnego, niejako oczywistego – kultur.
W tym roku obejrzałam pięć festiwalowych spektakli – ze względu na ograniczenia językowe wybrałam spektakle muzyczne i taneczne. Problem języka nie był jedynym kryterium, wedle którego dokonywałam wyboru. Przygotowywany co roku program festiwalu pozwala na znalezienie przedsięwzięć teatralnych podług upodobań i ciężko mi wyobrazić sobie takie wymagania, którym festiwalowy repertuar zupełnie by nie sprostał. Jesteś miłośnikiem klasycznego teatru? Nie ma problemu – czekają na ciebie adaptacje sztuk Moliera. Wolisz, gdy tradycja zostaje rozsadzona na scenie? Nie ma problemu – wystarczy szukać w kategorii ,,théâtre contemporain”. Jesteś ekscentrykiem i marzy ci się spektakl o poranku? Nie ma problemu – teatry grają już od 9:30. Krótko mówiąc – możesz być teatralnym tradycjonalistą, eksperymentatorem, rannym ptaszkiem lub nocnym Markiem, to w pewnym sensie nie ma znaczenia, bo Festival d'Avignon jest otwarty na różne rodzaje miłości do teatru.
Sama tej różnorodności doświadczyłam dzięki dwóm spektaklom muzycznym. ,,Les fenêtres et les rideaux” to autorski recital Adélys. Repertuar proponowany przez artystkę jest bardzo poetycki, koncentruje się wokół tematyki miasta, współczesności i tożsamości autorki. W jej piosenkach pojawia się także miłość – ale z perspektywy pożegnań w deszczu. ,,Hommage à Aznavour” z kolei to recital Samuela Cohena. Repertuar tego spektaklu jest dobrze znany – to największe przeboje tytana piosenki francuskiej. Sam zaś Cohen staje się na scenie młodym Aznavourem, my widzowie zaś dzięki jego wykonaniu piosenek możemy odnieść wrażenie, że znaleźliśmy się w drugiej połowie przeszłego wieku.
Spektakle taneczne ,,Masonn” w choreografii Maxa Diakoka i ,,influences 2.0 / tsef zon(e)” w choreografii Bruce’a Chiefare’a, Pauline Sonnic i Nolwenn Ferry przypominały nieco stylistycznie spektakle przygotowywane przez studentów bytomskiej Akademii Sztuk Teatralnych – najważniejsza w nich jest współpraca, najsilniej wybrzmiewa estetyka, to właśnie przez dbałość o intensywność ruchu i formę spektakle te zachwycają najbardziej. Przedstawienie ,,Amazones” w choreografii Marinette Dozeville natomiast pokazało mi jakość, jakiej jeszcze nie widziałam na polskich scenach. To spektakl taneczny oparty na wyzwoleniu ciała ze społecznych ograniczeń – wyzwolenie to rozpoczyna się od pokazania nagiego kobiecego ciała, pozbawionego kontekstu seksualnego, a będącego narzędziem narracji o stanie współczesności.
Odwiedziłam w tym roku pięć różnych teatrów, w zeszłym roku trzy inne. Każdy z nich był wyposażony w sprzęt techniczny wysokiej jakości. Każda sala była doskonale dostosowana do warunków, których wymagały poszczególne przedstawienia. Każda z tych przestrzeni pozwalała zadziać się magii teatru. Jest to imponujące, że w niewielkim mieście, które jedynie przez miesiąc gromadzi miłośników teatru, znajduje się tyle obiektów artystycznych.
O spektaklach widzowie mogą rozmawiać z twórcami nie tylko podczas organizowanych przez festiwal spotkań. Duża część artystów wychodzi przed teatry do publiczności, aby nawiązać z nią dialog, odpowiedzieć na pytania, czy też po prostu usłyszeć gratulacje. Okazją do rozmów z twórcami są także przypadkowe spotkania na ulicach – większość grup teatralnych sama promuje swoje spektakle, rozdając przechodniom ulotki.
Dzięki częściowej znajomości języka francuskiego miałam szansę doświadczyć takich właśnie rozmów – czasami mądrych, czasami zwyczajnych, a czasami zabawnych. W pamięć zapadła mi szczególnie na pozór absurdalna rozmowa około ośmioletniego chłopca z aktorem ubranym w sukienkę. Aktor wraz ze swoim zespołem zapraszał przechodniów na spektakl i wręczył chłopcu ulotkę. Chłopiec z zaciekawieniem obejrzał się za mężczyzną i zapytał, dlaczego ten ma na sobie sukienkę. ,,Bo jestem kurą” – padła odpowiedź. Rozmowa trwała jeszcze chwilę, niestety nie udało mi się usłyszeć całości, ponieważ porwał mnie uliczny tłum.
Nie wszystkie rozmowy da się zrozumieć – przez język, przez gwar, przez kontekst. Jest jednak jedno zdanie, które niesie się awiniońskimi ulicami i które zrozumiałe jest dla wszystkich. To okrzyk – ,,bon festival!”.