"Wróg publiczny" Istvána Tasnádi w reż. Zbigniewa Brzozy w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. Pisze Marian Juszczyński na stronie olsztyńskiego Towarzystwa Kultury Teatralnej.
Z wielu spraw ważnych, niewiele staje się ważnymi. I odwrotnie. Autorytety poznajemy w błysku fleszy i kamer na "ściance" a nie na tle księgozbioru. Niegdyś światła sceny teatralnej rozjaśniały wieczory elit i myśl pozapartyjną w mediach. Dzisiaj to machnięcie ręką, tak jak naczelnego redaktora na recenzje ze spektakli: "sztuka, panie Marianie, nikogo do sejmu nie wybiera." W tym zamęcie rzeczy jednakże jest nadzieja, że ostatni spektakl "Wróg publiczny" jak "gwiaździsty dyjament " na dnie spopielałych potrzeb tzw . "kultury wysokiej" ożywi myśl pozapartyjną. Zacznijmy od fabuły. To relacja z porażki sprawiedliwości ludzkiej w sporze z zdeprawowaną władzą wpisana w czas rewolucji Lutra i antyfeudalnych buntów chłopskich w Niemczech XVI wieku. Literacki schemat jest znany: magnat bezkarnie krzywdzi Michaela Kohlhaasa bohatera sprawiedliwego w pracy i wierze. Zabiera mu konie "śmiechem nad krzywdą jego wybuchając" a sprawiedliwość sądów i władzy