30 lat po samobójczej śmierci Edwarda Stachury nikt nie potrafi oddzielić legendy od literatury - legendy, która trwa, mimo że wiersze, piosenki i powieści Steda nie są dla ludzi tak ważne jak kiedyś. Dziś w Imparcie Piotr Machalica wystąpi z recitalem "Stachura".
Pierwsze, pięciotomowe wydanie dzieł zebranych Edwarda Stachury ukazało się w latach 80. w oprawie z prawdziwego dżinsu i trafiło w apogeum popularności Steda, którego legendy dopełniła samobójcza śmierć. Jego wyznawcy tłumnie odwiedzali rodzinny dom poety w Łazieńcu pod Aleksandrowem Kujawskim, gdzie gościnnie podejmowała ich matka Edwarda Jadwiga Stachura, zbierali się przy jego grobie na Wólce Węglowej, jeździli jego śladami do Kotli w województwie lubuskim, gdzie pracował przy wyrębie lasu, co stało się zaczynem "Siekierezady", śpiewali jego piosenki przy ognisku. Czasem za jego przykładem zmieniali swoje życie w wędrówkę, naiwnie naśladując mistrza, dla którego przecież wieczna podróż była ucieczką przed własnymi demonami. - Ze Stachurą rymowała się gitara i góry w tle - opowiada Monika Stachura, bratanica poety, która opiekuje się spuścizną po nim. - Chociaż równie dobrze rzecz mogła się dziać na cmentarzu jako cygańska