W przyszłą środę do Wrocławia przyjeżdżają dzieciaki z odległych zakątków świata, wezmą udział w warsztatach i wystąpią podczas kolejnej edycji festiwalu Brave Kids. Będą mieszkać u wrocławskich rodzin, choć jeszcze nie dla wszystkich udało się znaleźć dach nad głową. Organizatorzy nadal szukają osób, które na dwa tygodnie przyjęłyby m.in. małych bębniarzy z plemienia Wagogo w Tanzanii.
Na pomysł zaproszenia do Wrocławia dzieci z najodleglejszych zakątków świata wpadł cztery lata temu Grzegorz Bral, współzałożyciel Teatru Pieśni Kozła i szef "dorosłego" Brave Festivalu - przeciwko wypędzeniom z kultury. - Pracowałem z dzieciakami objętymi opieką sierocińca Rokpa w Katmandu - organizacji charytatywnej niosącej pomoc dzieciom, m.in. Tybecie. To było wspaniałe doświadczenie, bo tylko dzieci są w tym, co robią, całkowicie szczere. Wiele się od nich uczymy - mówi Bral. Misją Brave Kids jest zwrócenie się w stronę różnych kultur - zarówno tych zagrożonych społecznie, politycznie, religijnie, jak i krajów wysoko cywilizowanych. We Wrocławiu gościliśmy już m.in. osierocone dzieci ocalałe z rzezi w Rwandzie, które śpiewały "Pieśń wybaczenia". Tym razem przyjeżdżają m.in. dzieciaki z Chin, Zimbabwe, Białorusi, Tanzanii, Izraela, Rumunii, Norwegii i Czech. Tegoroczny Brave Festival będzie jednak wyj�