EN

10.01.2011 Wersja do druku

Wrocław. Klata wraca do "Transferu!"

- Myślę, że ten spektakl mógłby funkcjonować do czasu, gdy tylko jedna osoba byłaby prawdziwa. Jednak aktor odgrywający losy jednego z wypędzonych nigdy nie da tym przeżyciom twarzy, którą te historie wyrzeźbiły. Na tym polega fenomen "Transferu!" mówi Jan Klata o spektaklu, który niedawno zszedł z afisza.

Wojciech Sitarz: Podjął się Pan tematu wypędzeń, bo chciał zabrać głos w debacie politycznej? Jan Klata: Konfrontacje polityczne bardziej interesowały samych polityków niż nas. Z dzisiejszej perspektywy trudno sobie to uzmysłowić, ale ciśnienie polityczne było wtedy ogromne. Ludzie przyjeżdżali na przedstawienie, by wygwizdać tych "strasznych Niemców". Przed rozpoczęciem prób byłem traktowany jak koń trojański Eriki Steinbach. Jak widać po spektaklu, było to czymś kompletnie paranoicznym, bo nie było moją intencją zajmowanie się tym tematem w sposób polityczny. Gdy pani Krystyna Meissner zapytała, czy nie zrobiłbym spektaklu o wypędzonych, odpowiedziałem, że to ciekawy temat, ale jesteśmy we Wrocławiu i ludzie nie tylko byli stąd wypędzeni, ale też tu przypędzeni. Później pomyślałem, że byłoby ciekawie, gdyby zamiast aktorów wystąpili świadkowie historii. Nie miał Pan obiekcji, że może ich wykorzystuje? - My tym nie gramy.

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Klata: Nie graliśmy dramatami ludzi

Źródło:

Materiał nadesłany

Polska Gazeta Wrocławska nr 5 online/08.12

Autor:

Wojciech Sitarz

Data:

10.01.2011

Realizacje repertuarowe