Są różne definicje prowincjonalności. Co do stanu posiadania - Wrocław nie mieści się w żadnej - Inga Iwasiów polemizuje z tekstem Michała Kmiecika.
Zapytać szczeciniankę o prowincjonalizm Wrocławia to dolać oliwy do ognia. Jak wiadomo, Szczecin uważa się za miasto skrzywdzone powojenną dystrybucją dóbr kultury, wpływów, środków, w których przegrywał i nadal przegrywa z Wrocławiem. Dwa podobnej wielkości miasta "odzyskane", a gołym okiem widać, że inaczej traktowane. Ostatnim akordem tej nieformalnej rywalizacji jest fakt, iż będziecie Europejską Stolicą Kultury, podczas gdy my odpadliśmy w tej konkurencji z hukiem. Macie więc we mnie zazdrosną recenzentkę waszych pięknych kłopotów. Spróbuję mimo wszystko z mojej prowincji spojrzeć na waszą, jakbym pochodziła skądinąd, może z Warszawy, a może z Berlina (do którego komunikacyjnie nam bliżej niż wam i niż wam do nas). Jak widzę Wrocław Pierwsze wrażenie jest takie, że wszystko we Wrocławiu buzuje energią. Wieczorem po rynku przemieszczają się studenci i turyści, w "Literatce" siedzą poeci. Wychodzą pisma literackie i odbywa