Kobiety noszące to imię obchodzą swe święto w samym środku lata. Niemal wszystkie znane mi Anny, Hanki, Anie i Anule albo są już na wakacjach, albo balują tak intensywnie, że trudno się do nich dodzwonić, spotkać, złożyć życzenia, wręczyć bukiety lub prezenty. Pisze Sławomir Pietras w Tygodniku Angora.
Na przykład Hanna Suchocka (dla mnie bardziej koleżanka z roku niż późniejszy premier rządu) jest na tyle nieosiągalna, że któryś już raz z rzędu niewręczone kwiaty więdną mi w ręku. Podejrzewam, że albo przestałem się jej podobać, albo boi się, że na skutek moich umizgów będzie musiała wyjść za mąż za operowego komedianta. Ona, profesor prawa konstytucyjnego - za mnie - tylko magistra opery, operetki, baletu i ewentualnie musicalu.
Jest to imię prastare, pochodzące z królewskiego rodu Dawida, do którego należała św. Anna, matka Maryi Panny, a babka Jezusa. Oboje z mężem - św. Joachimem - w podeszłym wieku przybyli do Galilei i zamieszkali w Jerozolimie, gdzie urodziła się i wzrastała jedyna ich córka. Doczekali się swego boskiego Wnuka, umarli i w Jerozolimie zostali pochowani. Na miejscu ich domu św. Helena w IV wieku wybudowała kościół, który odwiedzam, gdy tylko jestem w Izraelu.