EN

25.04.2024, 10:58 Wersja do druku

Wojna, wojna, wojna…

„Do piachu” w reż.  Witolda Mazurkiewicza i Janusza Opryńskiego w  Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Pisze Paweł Kluszczyński z Nowej Siły Krytycznej.

fot. Dorota Koperska / mat. teatru

Czy kiedy pół świata szykuje się do wojny, warto przestać ją romantyzować? Czy ma sens naturalistyczne pokazanie realiów życia walczących – zwykłych ludzi, takich z krwi i kości, którzy znaleźli się w wojennych okolicznościach? Czy nie będzie to kolejny, wzbudzający niepokój głos, mówiący, że czas pakować walizki i odjeżdżać hen daleko stąd? Po co właściwie mówić ze sceny o czymś, co zewsząd krzyczy z mediów? Wojna, wojna, wojna…
Po tekst Tadeusza Różewicza „Do piachu” duet reżyserski Witold Mazurkiewicz i Janusz Opryński sięgnął w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej po raz drugi, po dwudziestu jeden latach od premiery w lubelskim Provisorium. Czy było warto? W czasie, kiedy kontakty dyplomatyczne w różnych częściach świata skrzą, rozgrzewając do czerwoności opinię publiczną, wydaje się, że był to wybór chybiony. Wojna przeraża. Wojna niesie śmierć. Wojna niszczy przyrodę. Wojna, nawet gdyby ją odmieniać przez przypadki każdego języka na świecie, opisywać ją najrzetelniej, obrzydzać, czy zwymyślać, niestety w umysłach szaleńców wciąż wzbudza żądze kontynuacji.

Bielski spektakl jest niezwykle naturalistycznym obrazem wojny. Niemal namacalną relacją z codzienności żołnierzy. Zostali pokazani przez Różewicza jako ludzie niedoskonali, pochodzą z różnych środowisk, każdy z innym bagażem doświadczeń, co udało się pokazać twórcom przedstawienia. Wykorzystanie opresyjnych dla zmysłów widza efektów – jak rzucanie „kurew” w każdym możliwym kierunku, nieznośne walenie drewnianymi klockami w scenę, nie wspominając o przeraźliwych dźwiękach wystrzałów – jest zrozumiałe w spektaklu o takiej tematyce, ale ich intensywność powoduje uczucie przeładowania i dyskomfortu. Te wrażenia pogłębia półmrok panujący na prawie pustej scenie (reżyseria światła: Jan Piotr Szamryk), na której stoi tylko prosty wóz. Deski sceniczne to dosłownie surowe drewno, które potęguję odgłos marszu wojaków. Nie pamiętam, żeby tak duża liczba bielskich widzów zrezygnowała z oglądania spektaklu do końca. Jak widać, nie jest to czas na wzbudzanie wojennych lęków w teatrze.

Czy jednak dość chłodny odbiór świadczy, że jest to przedstawienie złe? Czy pokazanie żołnierzy Armii Krajowej lub jakiejkolwiek innej w sposób naturalistyczny odbiera mu wartość? W końcu większość z nich to cywile, którzy z własnej woli (mniej lub silniej odczuwanej) przywdzieli mundur. Pomimo że noszą identyczne mundury, determinują ich światy, z których się wywodzą, są wyrazistymi osobami. Wykorzystują to bielscy aktorzy, co świadczy o ich wysokim kunszcie. Szczególnie wyróżnia się Sławomir Miska w roli Walusia, oskarżonego o rozbój i skazanego na śmierć.
Można się tą interpretacją zachwycać lub odrzucać, ale nie ma co negować teatru. Zdaje się, że emocje, jakie wzbudza bialskie „Do piachu”, świadczą o tym, że duetowi reżyserskiemu i aktorom udało się trafić w odpowiednie tony.

Tadeusz Różewicz
„Do piachu”
reżyseria: Witold Mazurkiewicz, Janusz Opryński
Teatr Polski w Bielsku-Białej, premiera: 23 marca 2024
występują: Michał Czaderna, Piotr Gajos, Tomasz Lorek, Grzegorz Margas, Sławomir Miska, Adam Myrczek, Grzegorz Sikora

Paweł Kluszczyński – autor recenzji, opowiadań, poezji, bajek i bloga ijestemspelniony.pl oraz kolaży; finalista kilku edycji Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego dla młodych krytyków teatralnych, członek Komisji Artystycznej 28. Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Źródło:

Materiał własny