- Na widowni była wojna. Po spektaklu połowa widzów krzyczała brawo, połowa buczała. Straszna wrzawa, wszystko się mieszało. Gorąco było także na próbie generalnej z publicznością. Po brawach, ktoś wychodząc, krzyknął: "Reżyseria do wyrzygania", na co dyrektor Gerard Mortier odpowiedział na całą salę: "Idiota!" - mówi reżyser KRZYSZTOF WARLIKOWSKI po premierze "Ifigenii w Taurydzie" w Operze Paryskiej.
Burzliwe reakcje towarzyszyły czwartkowej premierze "Ifigenii w Taurydzie" Christopha Willibalda Glucka, którą w Operze Paryskiej reżyserował Krzysztof Warlikowski. To siódma produkcja operowa w karierze znanego reżysera teatralnego. "Ifigenia w Taurydzie" powstała w 1779 r., francuskie libretto (autorstwa Nicolasa-François Guillarda) inspirowane jest tragedią Eurypidesa o córce Klitajmestry i Agamemnona złożonej w ofierze podczas wyprawy na Troję, i cudownie uratowanej przez bogów. W premierowym przedstawieniu rolę Ifigenii zaśpiewała znana amerykańska mezzosopranistka Susan Graham, a Orestesa - Russel Braun, baryton o międzynarodowej sławie. Orkiestrą Les Musiciens du Louvre z Grenoble dyrygował jej szef Marc Minkowski. Do lipca zaplanowano 13 przedstawień. Roman Pawłowski: Jak wrażenia z premiery? Krzysztof Warlikowski: Na widowni była wojna. Po spektaklu połowa widzów krzyczała brawo, połowa buczała. Straszna wrzawa, wszystko się mieszało.