- "Straszny dwór" tylko pozornie jest beztroską komedią o niefortunnych, jak zwykle, ślubach niewinności - z Markiem Weissem, dyrektorem Opery Bałtyckiej, rozmawia Grażyna Antoniewicz.
Grażyna Antoniewicz: Już 13 grudnia odbędzie się premiera "Strasznego dworu" Stanisława Moniuszki, jednej z najczęściej wystawianych w Polsce oper. Każdy z melomanów ma jakieś oczekiwania, bo przynajmniej raz w życiu ją widział, a jednocześnie nie chciałby oglądać tego samego. Czy ta premiera nas zaskoczy? Marek Weiss: Niedawno powszechnie czytaliśmy "Pana Tadeusza". Dlaczego nikt się wtedy nie domagał, żeby go przeczytać inaczej? Są dzieła operowe, które kochamy takimi, jakie są. Nie mam pewności, że melomani chcą koniecznie ich wystawiania w inny, niż widzieli, sposób. Może warto tylko je odkurzyć i pozbawić sztampy, w jaką obrastają podczas kolejnych spektakli, które teatry grają setki razy, jak moją wersję sprzed 30 lat w Operze Narodowej. Jednocześnie każda inscenizacja jest inną interpretacją, zarówno muzyczną, jak i teatralną. "Straszny dwór" tylko pozornie jest beztroską komedią o niefortunnych, jak zwykle, ślubach niewinnoś