„Szewcy” Witkacego w reż. Pawła Świątka w Nowym Teatrze im. Witkacego w Słupsku (online). Pisze Anna Czerny-Marecka w „Głosie Pomorza”.
Jeżeli spektakl jest słaby, mam ochotę opuścić widownię, a nie robię tego tylko z powodu kindersztuby. Jeżeli spektakl jest poprawny, zapominam o nim zaraz po wyjściu z teatru. Jeżeli spektakl jest więcej niż dobry, wracam do niego myślami, starając się odkrywać warstwę jego znaczeń kawałek po kawałku. Do której kategorii zaliczyłam premierę "Szewców" w Nowym Teatrze? No cóż, zdradzę to, ale jeszcze nie teraz.
Zacznę od początku. Dosłownie tuż przed rozpoczęciem onlinowego przedstawienia odwróciłam ostatnią kartkę dramatu Witkacego, zachłyśnięta na nowo, po wielu latach przerwy, tą lekturą. Jej językiem, obrazem społeczeństwa, a przede wszystkim aktualnością. Dopóki trwać będą ludzie, państwa i różne systemy władzy oraz polityka, Witkacy i jego "Szewcy" pozostaną żywi.
Z tym większym zaciekawieniem zasiadłam przez monitorem laptopa, żeby skonfrontować dzieło Mistrza ze spektaklem wyreżyserowanym w Nowym Teatrze. Dzieło niełatwe ani w realizacji, ani w odbiorze, nasycone ideami i językowym słowotwórstwem, wymagające erudycji, kojarzenia i nadążania za dramatopisarzem. Czytając je, można sobie zrobić przystanki na pozbieranie myśli, grając na scenie i oglądając - już nie za bardzo, a tempo jest bardzo szybkie. Dla aktorów to duże wyzwanie, aby odpowiednio podać tekst, żeby widz, który niekoniecznie wszak jest po lekturze dramatu, za nim nadążył.