"Mury Jerycha" wg scenar. i w reż. Wojciecha Kościelniaka, spektakl dyplomowy Policealnego Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni. Pisze Beata Baczyńska w Gazecie Świętojańskiej.
W tym roku spektakl dyplomowy studentów Państwowego Policealnego Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni stał się ważnym wydarzeniem teatralnym. A wszystko za sprawą zaproszenia do współpracy tak wybitnego reżysera, jakim jest Wojciech Kościelniak. Pod jego opieką kończący naukę w PPSWA, wspierani przez koleżanki i kolegów studiujących na II i III roku, przygotowali fantastyczne przedstawienie.
Wojciecha Kościelniaka nie trzeba przedstawiać miłośnikom musicali, szczególnie w Gdyni. Zrealizowane przez niego na naszej scenie spektakle, takie jak „Hair”, „Sen nocy letniej”, „Francesco”, „Lalka” czy „Chłopi” pozostały w pamięci każdego widza. Sympatycy teatru muzycznego niejednokrotnie wyruszają w podróż po Polsce „na Kościelniaka” – do wrocławskiego Capitolu na „Idiotę”, „Frankensteina”, „Mistrza i Małgorzatę”, „Blaszany bębenek”, do Warszawy na „Kapitana Żbika i żółty saturator”, a ostatnio do Poznania na „Kombinat”. Zawsze są to przedstawienia interesujące, o wysokiej wartości artystycznej. Reżyser chętnie podejmuje też wyzwanie, jakim jest przygotowywanie spektakli dyplomowych, bo, jak sam mówi, ceni sobie pracę z młodymi artystami. Pracował już z dyplomantami w Łodzi, Wrocławiu, Krakowie, Warszawie, a teraz przyszedł czas na Gdynię.
W rozmowie z Piotrem Wyszomirskim Wojciech Kościelniak zdradza, że scenariusz „Murów Jerycha” powstał z potrzeby serca, bo nie rozumie do końca sensu tej starotestamentowej przypowieści, która jednak dotyka go w sposób bardzo bolesny.
Trudno bowiem pojąć, że można w jakikolwiek sposób usprawiedliwić masowe mordy. Szczególnie trudno, jeśli czytamy o nich w Biblii, która jest fundamentem chrześcijaństwa. „Rzecz to biblijna, bezwzględnie święta, a więc dlatego tak niepojęta”. Z rozkazu Boga Jerycho zostało zrównane z ziemią, a jego mieszkańcy zabici – kobiety, mężczyźni, dzieci, starcy, a nawet zwierzęta. Donośny dźwięk „trąb jerychońskich” skruszył potężne mury oblężonego miasta, a Izraelici dokonali zagłady. Ocalała jedynie Rachab.
Jerycho zostało przeklęte, potępione, zniszczone jako miasto grzechu, a dokonali tego pobożni Izraelici. W spektaklu nie jest to tak jednoznaczne. Jerychończycy są ludźmi radosnymi, lubiącymi śpiew i taniec, ale czy są grzesznikami? Żyją pod rządami okrutnego tyrana Jabina, który bawi się nimi ustawiając na szachownicy i decydując o ich losie – życiu lub śmierci. Pokorni Izraelici też mają swojego tyrana, który decyduje o ich życiu i narzuca swoją wolę – Boga ukazanego jako chłopczyk w krótkich spodenkach, skłonnego do obrażania się i kapryszenia. Zagłada Jerycha dokonuje się, bo tak chciał bezlitosny Stwórca, ale czy nie powinniśmy mieć wątpliwości, co do słuszności takiej decyzji? Po obu stronach muru są bowiem tacy sami ludzie…
Każda rola została dobrze wykreowana, aby mogła stać się pełnowymiarową postacią, a dyplomantom pozwolić na zaprezentowanie swoich możliwości. Wszyscy doskonale poradzili sobie z postawionymi przez reżysera zadaniami. Bardzo duże umiejętności dramatyczne i wokalne w roli wróżbitki Themi ujawniła Julia Pawlak, która zbudowała na scenie interesującą i wiarygodną postać. Świetnie zaprezentował się Igor Teodorowicz jako Levi, a jego głos, mam nadzieję, jeszcze nie raz usłyszymy ze sceny. Na uwagę widzów bardzo dobrym warsztatem wokalnym zasłużył również Patryk Bartoszewicz w roli Jozuego. Julia Łukaszewicz zainteresowała ciekawą rolą Hami, a Nikodem Bogdański doskonale poradził sobie z rolą Narratora. Należy też zwrócić uwagę na duże możliwości wokalne Natalii Kłodnickiej w roli Rachab i zacięcie komediowe towarzyszących jej Iskierek w wykonaniu Anny Głowackiej i Magdy Kowalskiej. Ewa Monciak stworzyła interesującą ruchowo, taneczną, choć niemą postać Przepiórki. Bardzo dobrze zaprezentowali się także Natan Nogaj jako Bóg-chłopczyk i Piotr Sadkowski jako tyran Jabin. Na zakończenie jeszcze pochwała dla Dawida Kuli za wyrazistą postać garbatego Aliego. Widać na scenie entuzjazm, pasję, a także duży potencjał młodych artystów i choć czasem można dostrzec jakieś braki warsztatowe, należy pamiętać, że oni dopiero zaczynają swoje teatralne życie.
W spektaklu „Mury Jerycha” właściwie wszystko zachwyca. Minimalistyczna scenografia Bożeny Ślagi jest niezwykle prosta, ale w tej prostocie genialna. Pustynny krajobraz stworzony przez wysypanie na scenę piasku zdaje się magiczny. Coś się w nim kryje, drobne elementy wydobywane spomiędzy ziaren przez porządkującego, a może poszukującego śladów przeszłości człowieka, wrócą do nas w toku opowieści. Z piasku aktorzy za pomocą mioteł stworzą drogę, rzekę, mur, szachownicę… Wyrysują na nim symbole – ryby czy nieskończoności. Piaskiem będą biczować i siać nienawiść. Pomysłowe i efektowne. Tak jak efektowna jest choreografia Mateusza Pietrzaka. Wszystkie układy zbiorowe są przemyślane, zaplanowane i świetnie wykonane. Młodzi artyści wypełniają sobą przestrzeń sceniczną i nie ma w tym chaosu, a każdy ruch jest na swoim miejscu. Całości dopełnia fantastyczna muzyka Mariusza Obijalskiego – klimatyczna, energetyczna, pełna dyskretnych bliskowschodnich motywów. Kompozytor ma już na swoim koncie świetną muzykę do spektakli „Liżę twoje serce”, „Blaszany bębenek” i „Kapitan Żbik i żółty saturator”, a teraz kolejny raz zachwycił publiczność wspaniałą warstwą muzyczną „Murów Jerycha”.
To znakomite przedstawienie. Warto pogratulować reżyserowi doskonale wykonanej pracy, a dyplomantom życzyć, aby rozwinęli zaprezentowane możliwości i w swoim artystycznym życiu spotykali jak najczęściej twórców tej miary, co Wojciech Kościelniak.
Wszystkich, którzy nie widzieli „Murów Jerycha”, zapraszamy do Teatru Muzycznego w Gdyni na Nową Scenę, będzie jeszcze szansa zobaczyć spektakl w lutym i w kwietniu.