Często nie stać ich, żeby płacić składki ubezpieczeniowe czy oszczędzać na czarną godzinę. Pracują w kulturze, ale utrzymują się z innych zajęć. Magazynier czy elektryk ma pewniejszy zarobek niż artysta. Pisze Konrad Wojciechowski w „Gazecie Wyborczej”.
Na początku września Związek Zawodowy Muzyków RP wystosował prośbę do głównych ugrupowań politycznych, aby ich komitety wyborcze przedstawiły programy dla kultury. Bo sytuacja ekonomiczna artystów jest coraz trudniejsza. „Około 60 proc. ma przychody poniżej średniej krajowej, a około 30 proc. poniżej minimalnego wynagrodzenia. Wiele z tych osób nie jest w stanie opłacać ubezpieczenia społecznego i zdrowotnego. Tymczasem w przestrzeni publicznej, a także niestety w wielu wystąpieniach polityków w ciągu ostatnich lat, nagminnie pojawiają się opinie, że artyści to celebryci, którzy opływają w dostatki" – czytamy w oświadczeniu ZZM RP.
– Do naszej organizacji należą przede wszystkim freelancerzy. Nie są ubezpieczeni, a jeśli już płacą składki, to przeważnie z tytułu świadczenia pracy niezwiązanej z zawodem muzyka. Aby zdecydowana większość artystów mogła się utrzymać, musi mieć jeszcze dodatkowe zajęcie. Takie są realia – gorzko komentuje Ryszard Wojciul, członek zarządu ZZM RP.