EN

10.10.2023, 15:15 Wersja do druku

Widzieć i być widzianą. Weronika Pelczyńska i praktyki siostrzeństwa

W pokazywanym w hallu Muzeum Narodowego performansie „Rzeźbiary” Weronika Pelczyńska i Magda Fejdasz naprzemiennie ucieleśniają i opisują swoje ucieleśnienia. Pelczyńska zastyga w niemej pozie z dłońmi skrzyżowanymi na piersi. „Pokora”, Tola Certowicz, 1918 rok – werbalnie podpisuje jej figurę Fejdasz, by za chwilę samej znieruchomieć z rękami zawieszonymi w powietrzu. Pisze Teresa Fazan.

fot. Monika Stolarska

Antonina Rożniatowska, „Kobieta z kotkiem”, 1888 rok. – podpowiada ożywiona nagle Pelczyńska. By zobrazować kolejną rzeźbę, „Opuszczenie” Camille Claudel, artystki wchodzą w tandem: Pelczyńska wtula się w uda Fejdasz, a ta powoli się nad nią pochyla. Są ze sobą mocno splecione, chciałoby się powiedzieć, w kamiennym uścisku. Uścisku nieudawanej przyjaźni, myślę sobie, bo tak właśnie czuję. Lekcja historii sztuki, którą proponują gościom i gościniom gmachu Muzeum, jest w najlepszym tego słowa znaczeniu afektywna. Choreograficzna praca z rzeźbami stała się dla nich pretekstem, by wpuścić w nie oddech, nadać im życie, a przede wszystkim uświadomić, że praca rzeźbiarek, siłaczek świata sztuki, ma swoje miękkie części – związana jest z ciałem, potrzebą bycia widzianą i widzenia, bycia podmiotem działania i przedmiotem cudzego afektu. „Rzeźbiary” to najnowsza praca Weroniki Pelczyńskiej, przy okazji kolejna stworzona we współpracy z Magdą Fejdasz. Właśnie ta współpraca, jak zorientuję się przygotowując materiał o Pelczyńskiej, jest jednym z kluczy rozumienia jej kariery. Takim, który sprawił, że jako autorka tekstu stanęłam przed pewnego rodzaju paradoksem. Z jednej strony chciałam wywiązać się z realizowanego zlecenia na portret choreografki. Z drugiej spotkanie z artystką i jej twórczością odciągało mnie od myślenia o jednostkowości biografii, sztucznie odciętej od szerszego pola dziedziny i siostrzeńskich współprac podejmowanych z innymi choreografkami. Nie mogąc wybrnąć, postanowiłam uczynić to napięcie częścią opowieści o Weronice Pelczyńskiej – choreografce o wyrazistym głosie, która zarazem priorytetyzuje siostrzeński i kolektywny charakter swoich praktyk.

***

Długo kojarzyłam Pelczyńską przede wszystkim z jej pracą w teatrze dramatycznym, z którym łączy ją związek co najmniej ambiwalentny. Teatry instytucjonalne z jednej strony dają prace „osobom od ruchu”, z drugiej często okazują się przestrzenią wykorzystywania praktyk choreografek bez dostrzegania ich kluczowej dla procesu roli. „Jeszcze niedawno myślałam o teatrze jako o rozczarowaniu, chciałam go rzucać” – mówi Pelczyńska. „Teraz nie mam już tak silnych emocji, po prostu wiem, że chcę być tam rzadziej, ciągle szukam przestrzeni, które pełniej spełniałyby moje zawodowe oczekiwania”. Ambiwalencja nie oznacza, że doświadczenia są wyłącznie negatywne – podczas naszej rozmowy artystka przywołuje wiele ważnych dla niej projektów. Pozytywnie wypowiada się choćby o swojej wieloletniej współpracy z Agnieszką Glińską, która udostępniła jej warsztat, z którego choreografka czerpie do dziś. Wspólnie zrealizowały ponad 20 spektakli w tym m.in. „Moralność Pani Dulskiej” (2011, Teatr Współczesny), „Iwonę, księżniczkę Burgunda” (Teatr Narodowy, 2014) czy „Panny z Wilka” (Stary Teatr, 2019). Pelczyńska współpracowała także z innymi polskimi artystami wizualnymi, twórcami teatralnymi i filmowymi, choćby Magdą Szpecht, Grzegorzem Laszukiem, Robertem Jaroszem, Agnieszką Holland, Anetą Grzeszykowską, Michałem Marczakiem czy Barbarą Sass.

Jednak moje skojarzenie Pelczyńskiej z aktywnością choreograficzną wynika z tego, że jej wcześniejsza aktywność artystyczna była mi nieznana. Pracą choreografki w teatrze zajęła się tak naprawdę w 2010 roku. Wcześniej skupiała się na tańcu. Jako performerka współpracowała z choreografkami nie tylko w Polsce, ale także Niemczech, Austrii, Francji czy Chorwacji. Lista jej współprac jest długa i międzynarodowa, a osoby zainteresowane tańcem współczesnym na pewno rozpoznają znajdujące się na niej nazwiska. To m.in. Matej Kejžar, Stephanie Thiersch, Johannes Wieland, Jozef Fruck, Rafaële Giovanola czy Ben J. Riepe. Pelczyńska swój warsztat rozwijała podczas licznych międzynarodowych stypendiów m.in. DanceWEB w ramach ImPulsTanz w Wiedniu (2013), Carte Blanche podczas Modul-Dance w Słowenii czy rodzimej Alternatywnej Akademii Tańca w Poznaniu (2017, 2019). Jak podkreśla Pelczyńska, z perspektywy czasu jako kluczowe w rozwoju performatywnym i choreograficzny okazało się zwłaszcza to ostatnie miejsce. Co ważne, istotne są doświadczenia artystyczne zdobyte podczas programu organizowanego przez Joannę Leśnierowską w ramach Art Stations Foundation, a także godziny spędzone w biurze, gdzie przez jakiś czas pracowała. Artystka podróżowała po świecie, tańcząc z zespołami takimi jak Bodhi Project z Salzburga, Mouvoir z Kolonii, Cocoon Dance z Bonn czy Staatstheater Kassel. W konsekwencji Pelczyńska od lat łączy karierę tancerki i choreografki, osoby występującej na scenie i tworzącej materiał ruchowy dla innych. Jak zauważa, w możliwości zmiany perspektywy, przeskakiwania między rolami jest wielki potencjał: bycie na scenie pozwala lepiej rozumieć sytuację osób, którym tworzy się ruch. „Ważne jest dla mnie, by mną nie kierowano, tylko zapraszano do współpracy, do szukania wspólnych rozwiązań. To nauczyło mnie być szczerą wobec procesu twórczego i ludzi, z którymi pracuję. Sama źle się czuję, gdy reżyser/ka, czy choreograf/ka podejmuje decyzje z zewnątrz, bez potrzeby tłumaczenia, co się właściwie dzieje.” Jak podkreśla, chęć pracy w ten sposób wiązała się z koniecznością poszukiwania osób, które również interesuje tego rodzaju wspólnotowe myślenie i działanie.

Właśnie te poszukiwania połączyły ścieżki Pelczyńskiej i Fejdasz. W 2016 roku Agnieszka Glińska podjęła się realizacji działania performatywnego upamiętniającego powstanie w Muzeum Powstania Warszawskiego. Współpracującej z nią Pelczyńskiej zaproponowała, by zamiast aktorów do projektu zaprosić tancerzy-performerów. „Dla mnie ten gest Agnieszki – oddanie części swojego reżyserskiego pola – był formą uhonorowania lat wspólnej pracy. Możliwość bycia pełnoprawną współtwórczynią była ważnym momentem dla mojej kariery. Tym bardziej zależało mi znalezieniu artystów, którzy będą razem ze mną współtworzyć ten projekt, a nie będą tylko realizatorami moich pomysłów.” Jedną z tych osób była Magda Fejdasz: „Byłam niedługo po skończenia bytomskiego Wydziału Teatru Tańca ówczesnej krakowskiej PWST. Przyjechałam do Warszawy, ale szukanie swojego miejsca w środowisku po 5 latach spędzonych w Bytomiu okazało się trudniejsze, niż sądziłam. Robiłam wtedy dużo różnych rzeczy, ale na tym etapie to raczej ja się o nie musiałam starać. Weronika zadzwoniła do mnie z propozycją spotkania, mimo że się nie znałyśmy, ani nie widziała moich prac. To było szokujące.” Jak podkreśla Fejdasz, ich spotkanie było pierwszą „rozmową o pracę” nie przypominającą castingu, audycji czy przesłuchania: „Weronika zaproponowała konkretne praktyki ruchowe, które wykonywałyśmy wspólnie i dostałam czas, by zastanowić się, czy chce brać udział w projekcie.” Nic dziwnego, że spotkanie artystek zaowocowało podjęciem kolejnych współprac – po „Gdzie ty idziesz dziewczynko?” pierwsze było „Polowanie” z 2017 roku. Pracując przez lata w duecie, choreografki zaczęły odkrywać coraz więcej wspólnych zainteresowań twórczych, a ich współpraca się zintensyfikowała – w samym 2022 roku zrealizowały wspólnie projekty takie jak „Kuliści”, „Na dwóch nogach” czy „Refrakcja”.

Co ważne, zapytana o ów oparty na partnerstwie sposób pracy, Pelczyńska odsyła do własnej edukacji i pierwszych współprac z kobietami-artystkami. Gdy skończyła studia na Eksperymentalnej Akademii Tańca Współczesnego SEAD w Salzburgu i stała się dyplomowaną tancerką współczesną, nie miała jeszcze rozwiniętego warsztatu choreograficznego: „Byłam na roku z Anią Nowicką, która na tamtym etapie chciała już zgłębiać narzędzia choreograficzne i tworzyć swoje prace. Sama nie byłam jeszcze na to gotowa, ale podjęłam się współpracy z Anią po skończeniu studiów”. Jednymi z pierwszych praktyk, jakimi Pelczyńska podzieliła się z Fejdasz były te przejęte od Ani Nowickiej, a później także Marii Stokłosy, która zatrudniła ją bezpośrednio po powrocie do Polski. Dzielenie się praktykami i wiedzą stanowi ważny element warsztatu artystki, która od początku była częścią warszawskiego Centrum w Ruchu – stowarzyszenia zrzeszającego niezależne choreografki. Od 2011 roku jako choreografka Pelczyńska tworzy indywidualnie i w kolektywach, czego owocem są projekty artystyczne takie jak „Yvonne Yvonne”, „Europa. Śledztwo”, „Kula” czy „Still Standing”. W latach 2017-2019 kuratorowała także „Ruch w Instytucie”, czyli program regularnych zajęć ruchowych dla performerów i ludzi teatru. Swoją wiedzą i warsztatem Pelczyńska dzieli się także w ramach zajęć prowadzonych na kierunku Wiedza o Teatrze warszawskiej Akademii Teatralnej czy okazjonalnie prowadzonymi warsztatami w Akademii Teatralnej w Krakowie na kierunku aktorskim.

Dzielenie się wiedzą otrzymaną od artystek, z którymi się wcześniej pracowało i szczerość wobec procesu twórczego tworzą podstawy warsztatu Weroniki Pelczyńskiej i zarazem twórczej relacji, jaka przez lata rozwijała się między nią i Magdą Fejdasz. Co istotne, ich współpraca nadal pozostaje otwartym i dynamicznym procesem. „Dobrze się ze sobą dogadujemy i to widać z zewnątrz” – zauważa Pelczyńska. – „Dostałyśmy taki komentarz w kontekście »Rzeźbiar«: że miło jest patrzeć na rodzaj porozumienia, który jest między nami.” Wtóruje jej Fejdasz: „Dla mnie to sygnał, że tym konkretnym wykonaniu widoczna jest baza w postaci naszego partnerstwa i dzięki temu możemy w pełni zaangażować się w Inscenizację.” Równocześnie artystki nie idealizują swojej współpracy. „Nie zawsze jesteśmy dość przytomne, żeby pewne rzeczy przewidzieć i zadać odpowiednie pytania przed rozpoczęciem pracy. Zawsze staramy się być szczere wobec siebie i w miarę na bieżąco podsumowywać pracę. Dzięki temu rozłożona w czasie na różne projekty praca staje się warsztatem, nie jest ani moja, ani Weroniki.” Zdaniem artystek uwspólnienie warsztatu twórczego i praca w relacji reprezentuje ideę siostrzeństwa. Równocześnie idea ta nie jest dla nich raz na zawsze skrystalizowanym statementem do głoszenia i wykuwania w skale. Cenniejsze jest, że mogą siostrzeństwo praktykować, jak same podkreślają, po omacku i ucząc się na błędach, ale zawsze we wspólnym działaniu.

***

Patrząc na twórczość Pelczyńskiej przez pryzmat tej siostrzeńskiej praktyki, widzę w niej artystkę-aktywistkę. Jej zaangażowanie przejawia się przede wszystkim w sposobie pracy, jaki promuje. Jest także obecne w głośnym poruszaniu kwestii dotyczących przekształcania warunków pracy środowiska tańca i choreografii. O tej polityczności myślę podczas pokazu „Rzeźbiar”. W jednej z ostatnich scen performansu artystki ucieleśniają „figury nieznane” – rzeźby osób niezapamiętanych ani z nazwiska, ani z wykonywanego zawodu czy przypisanej roli społecznej. W kontekście historii sztuki kobiet nagromadzenie „figur nieznanych” przywodzi na myśl przeoczone, niezapamiętane i zignorowane artystki. Jak zauważa Pelczyńska, w pewnym sensie ów problem nadal istnieje – brak instytucjonalnego ugruntowania silnie sfeminizowanej i queerowej dziedziny, jaką jest choreografia, sprawia, że praca artystek nie jest dostrzegana i doceniana. Ludzie współpracujący z nimi nie znają ich nazwisk i nie rozpoznają wkładu ich pracy w rozwój teatru czy sztuki w ogóle. Inne dziedziny wciąż czerpią z twórczej siły choreografii i tańca jednak rzadko kiedy przekłada się to na godne warunki pracy i prestiż artystek. Pelczyńska pozostaje jednak dążącą do zmian optymistką, swą siłę czerpiąc z pasji do ruchu, nieprzerwanej edukacji i przede wszystkim – praktykowania siostrzeństwa.

Autorka chciałaby podziękować Weronice Pelczyńskiej i Magdzie Fejdasz za czas poświęcony na rozmowę, która umożliwiła napisanie tego tekstu.

***

Tekst powstał w ramach projektu Centralna Scena Tańca w Warszawie – edycja IV

***

Zdjęcie: Monika Stolarska

Stylizacja Zofia Komasa

Miejsce: Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego w Królikarni. Oddział Muzeum Narodowego w Warszawie

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Teresa Fazan