„Cwaniary” Sylwii Chutnik w reż. Agnieszki Glińskiej w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Robert Trębicki w Teatrze dla Wszystkich.
CWANIARY to piękny spektakl o walczących dziewczynach, walczących o swoje prawa, swoje życie i swoją godność. Całość została świetnie skrojona przez niezawodną Agnieszkę Glińską. Aktorsko też jest bardzo dobrze, a muzycznie jeszcze lepiej. Przewodnim tematem są piosenki starej Warszawy w aranżacji mistrza Jana Emila Młynarskiego, m.in. „Bujaj się Fela”, „Bal na Gnojnej” czy „Najpierw wódeczka” – wszystkie one u warszawskiego rodaka ożywają w pamięci nutką radości i błogiego zadowolenia.
Ale są cztery „strzały w samą dziesiątkę”, które wywołują gęsią skórkę i łzy wzruszenia. To rozmowa Babci Mani (Elżbieta Kępińska) z wnuczką Haliną (Małgorzata Biela) o jej działaniach w czasie Powstania Warszawskiego, szlagier „Apaszem Stasiek był” w genialnym wykonaniu Anny Smołowik (jakżeż ja uwielbiam tę lekką chrypkę w jej głosie), wzruszająca „Piosenka o mojej Warszawie” w interpretacji chóru głównych bohaterek i monolog o raku Weroniki Nockowskiej (Bronka), której udało się przenieść na deski Teatru Polonia powiew młodzieńczej energii i scenicznej radości tak dobrze znanej samej aktorce i widzom z położonego przystanek dalej Klubu Komediowego. Na sukces tej realizacji niewątpliwy wpływ ma również barwny w swych wielu rolach Michał Meyer, a prawdziwą petardą ekspresji jest udział w „Cwaniarach” Ireny Melcer w roli Celiny. W warstwie fabularnej spektaklu dostało się również tęczowemu Rafałowi z Ratusza, dzielnej policji na manifestacjach czy 130-letnim spadkobiercom i czyścicielom kamienic. A już wspomnienie zamordowanej Jolanty Brzeskiej stawia to przedstawienie na najwyższym stopniu spektakli patriotycznych, edukacyjnych i szalenie w swym przesłaniu ważnych. Mam nadzieję, że „Cwaniary” na długo zagoszczą na deskach warszawskiej Polonii, a sala będzie wypełniona po brzegi.
Znakomity spektakl, z pozycji zwykłego widza, poleca z całego serca teatralny maniak, Robert Trębicki.