„Tajemnica 16. piętra” wg scen. i w reż. Jarosława Grzelki z Agencji Wikart w Scenie Relax w Warszawie. Pisze Robert Trębicki w Teatrze dla Wszystkich.
Dwóch podejrzanych typów z ubolewaniem stwierdza, że skończył się dla nich dobry czas. Haracze zbiera urząd skarbowy, policja bije ludzi na ulicach, a zatem nie ma dla nich roboty, nie ma życia. Do pracy nie pójdą, dlatego najlepiej byłoby przejąć czyjś interes – najchętniej kogoś z takiej branży, którą, dobrze znają. Wtedy byłoby super. No i udaje im się znaleźć kontrahenta, który chce odsprzedać swój biznes z dziewczętami, bo słabo idzie. Tak słabo, że panienki przepadły. Na szczęście pojawiają się koledzy, którzy przyszli z nadzieją na zwrot pieniędzy i decydują się, nie bez oporu, wdziać damskie fatałaszki…
Na dużej Scenie Relaxu najpierw zwraca uwagę uboga scenografia z dwoma fotelami, małym biurkiem i dużymi oknami z panoramą Warszawy, a może Nowego Jorku… . Zachodzę więc w głowę, jak tę scenograficzną „biedę” zagospodarują twórcy przedstawienia. Okazuje się jednak, że można – bez skomplikowanych elementów dekoracyjnych, wszak spektakl będzie jeździł po całej Polsce, zapewne również tej powiatowej, więc logistycznie z transportem powinno być łatwiej – albowiem najważniejsi będą w tym widowisku aktorzy i ich niewątpliwe komediowe talenty.
Lekka ręka autora tej komedii i jednocześnie reżysera Jarosława Grzelki pozwala aktorom „puścić się” na szerokie wody aktorskiej interpretacji. Jest kilka momentów co najmniej zastanawiających, jak choćby udawanie skrępowania rąk czy absurdalny sposób korzystania jednego z bohaterów z telefonu komórkowego, ale jako całość przedstawienie z racji jego komediowego potencjału można zaliczyć do całkiem udanych. Prym na scenie wiodą przebrani za kobiety panowie, udanie odbierający seks-telefony. Taki bowiem biznes chcieli przejąć gangsterzy-nieudacznicy. Piotr Ligienza i Piotr Miazga w wystrzałowych damskich kostiumach świetnie się bawią, bawiąc przy tym nie mniej publiczność. A już monolog o wpływie rajstop na potworny ból głowy, z jednoczesnym przeszukiwaniem głębokiej, damskiej torebki to aktorska perełka. Jestem więcej niż pozytywnie zaskoczony grą wspomnianych wyżej panów. Piotra Ligienzę widziałem onegdaj w „Dziewczynach do wzięcia” w Teatrze Powszechnym w Warszawie, a Piotra Miazgę w „O co biega?” w warszawskim Capitolu. Szkoda, że tamte przedstawienia nie do końca wykorzystały niewątpliwy talent komediowy obydwu aktorów, którzy teraz rozbijają bank humoru i zabawy. Do tego prześmiesznie ucharakteryzowanego duetu dołącza Michał Sitarski, grający bandziorka niby ułomnego, a jednak cwanego – choć nie wiem, może jest akurat odwrotnie? W każdym razie swoją życiową gangsterską nieporadność aktor prezentuje w tym przedstawieniu bardzo uroczo. W międzyczasie dzwonią rozochoceni klienci, których panowie obsługują i okazuje się, że biznes całkiem nieźle się kręci. Do tego stopnia, że właściciel już nie chce go sprzedawać, czym naraża się na „zdrowotny szwank”. Ubić biznes próbują Tomasz Borkowski i Michał Żurawski, wprowadzając do dialogów przy okazji rozmów handlowych, całkiem sporo dygresji na tematy damsko-męskie – musi być w nich sporo prawdy, bo panie siedzące na widowni Sceny Relax, przynajmniej te koło mnie, płakały ze śmiechu.
A zatem, czy jest to sztuka może tylko dla pań? Zapewniam, że nie. Sam również kilkukrotnie otarłem łzę ze śmiechu, dlatego podejrzewam, że z państwem może być podobnie, tym bardziej że finał jest mocno zaskakujący i bardzo zabawny.