EN

30.01.2023, 17:52 Wersja do druku

widz_trebicki(nie)poleca: „Na zdrowie”

„Na zdrowie” na podstawie filmu według scenariusza Sally Potter w reż. Marcina Hycnara na Scenie Spektaklove w Małej Warszawie. Pisze Robert Trębicki w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Bartosz Sobkowiak / mat. teatru

Jestem naprawdę w szoku, ale po raz pierwszy w moim krótkim teatralnym życiu obejrzałem spektakl kompletnie nikomu niepotrzebny i kompletnie nieudany. Przynajmniej takie jest moje wrażenie i odczucie po obejrzeniu przedstawienia, którego reżyserem – i tu rozczarowanie moje sięga zenitu – jest Marcin Hycnar. Owszem, widziałem wiele złych inscenizacji czy widowisk teatralnych, ale zawsze udawało mi się dostrzec w nich coś pozytywnego, choćby dobre aktorstwo, niezłą muzykę czy świetne dekoracje. Tym razem nic takiego się nie zdarzyło, co konstatuję z niemałym bólem i smutkiem.

Do domu nowej minister zdrowia schodzą się najbliżsi znajomi, którzy chcą uczcić jej sukces polityczny i – właściwie nie wiadomo dlaczego – przy okazji wyjaśnić jakieś domowe sprawy, dawne spory czy narastające przez lata niedopowiedzenia. Pojawiają się: para lesbijek, która spodziewa się trojaczków, jest pracownik banku, który wciąga narkotyki ukrywając rewolwer w śmietnikowej altanie, jest mąż głównej bohaterki, który głównie pije i zmienia płyty ze słabą muzyką, jest pani domu, która bez przerwy odbiera telefon i szykuje jakieś potrawy w kuchni, jest wreszcie nawiedzony „szaman” z wiecznie negatywnie nastawioną partnerką… I co? Ciekawe? Może i tak, tylko czemu przez czterdzieści minut pierwszego aktu na scenie nie wydarzyło się nic. Absolutnie NIC! Aktorzy otwierają drzwi pomieszczeń przechodząc z jednego do drugiego, rozmawiają przez telefon, na drugim planie inni udają, że z sobą rozmawiają, no i obficie raczą się drinkami. Nie ma nawet zarzewia jakiegokolwiek konfliktu dramatycznego, który by mógł wskazać czy wyjaśnić dlaczego w ogóle do tego spotkania doszło. Niektórzy z dotychczasowych komentatorów zauważyli, że w tym „mówieniu o niczym” jest jakieś satyryczne, demaskatorskie ostrze mające uderzać w progresywne, lewicowe elity. Dalibóg, gratuluję wyobraźni, bo nigdy bym na to nie wpadł. Być może klapy spektaklu z takimi aktorami, w dodatku pod opieką Marcina Hycnara, ogłaszać nie wolno?

Po przerwie widzimy tych samych bohaterów, tyle że już nieco bardziej wstawionych. Słyszymy coraz więcej przekleństw, pojawia się bardzo dużo nieznośnego wrzasku i krzyku. Główna bohaterka tak się zdenerwowała faktem, że jej mąż spółkował z jej kochanką, że znalezionym w śmietniku rewolwerem zabija wszystkich, a sama dławi się spalonym własnoręcznie pasztecikiem.Chyba nie dziwi już nikogo fakt, że widownia na tym spektaklu świeciła pustkami. Natomiast sam mocno się dziwię, że tacy aktorzy jak Monika Krzywkowska, Agnieszka Wosińska, Małgorzata Zajączkowska, Jarosław Boberek czy Zbigniew Waleryś wzięli udział w czymś tak potwornie teatralnie nijakim i pod każdym względem słabym.

Według zapowiedzi producentów tego przedsięwzięcia miała to być kontynuacja znakomitego przedstawienia „Dobrze się kłamie”, wspaniale wyreżyserowanego przez Marcina Hycnara. Niestety, nic z aury tamtego dramatyczno-komediowego spektaklu tym razem nie zobaczycie. Co musi zastanawiać, zwłaszcza że obydwa widowiska sygnuje swoim nazwiskiem ten sam reżyser i – nie boję się tego powiedzieć – wybitny aktor.

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła