„2:22 (Historia o duchach)” Danny'ego Robinsa w reż. Waldemara Śmigasiewicza w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Robert Trębicki w Teatrze dla Wszystkich.
Młode małżeństwo zaprasza na zaległą parapetówkę znajomych z uczelni, właściwie to dawną koleżankę z jej obecnym partnerem. Powodem jest kupno starego domu, z którego wyrzucono wszystko po poprzednich, zmarłych lokatorach, wyburzono ściany… ale wtedy pojawiły się dziwne nocne odgłosy. Nasilają się one szczególnie około godziny 2:22… Młoda małżonka, Jenny (Agata Turkot), przekonuje, że to zemsta ducha poprzedniego właściciela, jej mąż, Sam (Krzysztof Szczepaniak), wyśmiewa to, znajdując setki argumentów na zanegowanie błędnej interpretacji „nadprzyrodzonych” zjawisk. O dziwo do poparcia opinii Jenny dołącza zaproszony gość, Ben (Michał Sitarski), który w dzieciństwie miał do czynienia z takimi zjawiskami, a nawet był egzorcyzmowany. Jego partnerka, Lauren (Maria Sobocińska), była bliska przyjaciółka Sama, z racji zawodu psychologa jest mocno sceptyczna, ale z każdym wychylonym drinkiem zdaje się przekonywać do rewelacji gospodyni…
Rozmowy, jakie toczą się między bohaterami, zmieniają się w dyskusje, nawet dosyć ostre, które jednak w sumie nie podbijają chęci rozwiązania, a właściwie wyjaśnienia problemu nadnaturalnych osobliwości. Z pozoru wydawałoby się, że to wszystko niewiele wnosi do przebiegu zdarzeń, a jednak cały czas dostajemy sygnały, które uważny widz może konfrontować z próbami odnajdywania odpowiedzi mogących przynieść w finale rozwiązanie tej zagadkowej, niemal rodem z thrillera, sytuacji. Ja nie byłem aż tak uważny i dopiero po zakończeniu, po konfrontacji ze spostrzeżeniami teatralnej towarzyszki, skojarzyłem wszystkie, no może prawie wszystkie godne uwagi i znaczące symptomy, które przekazywali mi autorzy spektaklu. Wiecznie otwarte okno, niezjedzona kolacja, problemy z płatnością w nocnym sklepie, zgubiony telefon, brak reakcji systemu obsługującego urządzenia w domu… – tyle wyłapałem, choć może było podobnych tropów jeszcze więcej?
Mam nadzieję, że w ten sposób zachęcę do zobaczenia tego wciągającego i pełnego tajemnic „show”. Z chęcią sam przekonam się o tym po kolejnym obejrzeniu „2:22”, albowiem przedstawienie to trzeba zobaczyć, choćby ze względu na znakomite aktorstwo Krzysztofa Szczepaniaka, który jak zawsze rewelacyjnie wykorzystuje każdą sytuację, by nieświadomych widzów zainteresować swoimi argumentami i zaskakującymi dywagacjami. Świetnie mu sekunduje Michał Sitarski, którego sceniczny luz doskonale sprawdza się w roli nawiedzonego płaskoziemcy, raz żartem, to znów całkowitą powagą, skutecznie zbijającego z tropu głównego bohatera. A że jego Ben lubi „walnąć lufę”, to i elementy komediowe na deskach Teatru Polonia również się pojawiają. Obydwie aktorki także prezentują się bez zarzutu – zwraca uwagę mocno wycofana, zatrwożona młoda mama i jakby przybita nieoczekiwanymi zjawiskami Agata Turkot oraz tracąca z każdą chwilą pozytywny rezon i dobre samopoczucie Maria Sobocińska jako pani psycholog.
Światło i dźwięk potęgują coraz bardziej przerażające wydarzenia. Na dużą uwagę zasługują efekty specjalne, których w horrorze oczywiście zabraknąć nie mogło – w tym spektaklu robią naprawdę duże wrażenie, a są autorstwa dyplomowanego iluzjonisty i pirotechnika Wojciecha Rotowskiego, który pojawia się w ostatniej scenie… ale więcej nie zdradzę. Zachodzę w głowę jak to wszystko zostało zrobione. Może jak pójdę kolejny raz, i usiądę bliżej sceny, to zwrócę na te wszystkie „sztuczki” szczególnie baczną uwagę.
W swej pamięci zwykłego widza przypominam sobie tylko jeden spektakl w konwencji horroru, który wcześniej widziałem – to „Frankenstein” w Teatrze Syrena z genialnym Erykiem Lubosem w roli głównej, więc tym bardziej chylę czoło, że Teatr Polonia zdecydował się na wystawienie tekstu w tym rzadko spotykanym na teatralnych deskach gatunku. A ponieważ zakończenie spektaklu będzie dla wszystkich absolutnym zaskoczeniem, trzeba obowiązkowo spędzić wieczór z duchami na Marszałkowskiej 56. Pomimo że tytułowej godziny 2:22 nie doczekamy, a jedynie zobaczymy jak jej cyferki wyświetlają się na scenicznym zegarze.