"Rashomon: Truth Lies Next Door" w reż. Bernarda Mikeski, mikeska:plus:blendwerk na XXXIII Krakowskich Reminiscencjach Teatralnych. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Jak to jest - znaleźć się w środku fikcji? Wejść do filmu, przedstawienia, cudzego życia? Dziwnie i trochę strasznie. Dziwnie i strasznie, choć niby wszystko wiadomo (z recenzji, zapowiedzi, ulotek itp.) i niby niewiele więcej pokazano ponad to, czego się spodziewałam. Ale rzecz w tym "niewiele" - czyli w reakcjach widza, bo to on jest jedną zmienną w tym równaniu. "Rashomon" przewiduje tylko jednego widza. Najpierw trzeba poczekać, bo pokój w hotelu nie jest jeszcze przygotowany. Czekam więc na podwórku Sceny na Sarego, spokojnym i ładnym, z kwitnącą magnolią. Zza zamkniętych okiennic ledwo słychać stłumione głosy, muzykę, szum. Nadchodzi kolejny widz - dziewczyna, która wejdzie po mnie. Jest, tak jak ja, trochę zaniepokojona perspektywą samodzielnego zmierzenia się z tym, co trwa tam za ścianą. Ale trudno, idę. Dziewczyna w recepcji prosi, żeby jeszcze poczekać. Przeglądam księgę gości - mnóstwo wpisów w różnych językach; pocieszam