„Pornografia” wg Witolda Gombrowicza, w reż. JanaHussakowskiego w Teatrze Powszechnym im. Jana Kochanowskiego w Radomiu. Pisze Karol Suszczyński, członek Komisji Artystycznej VII Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”.
O tym, że Radom Gombrowiczem stoi wiadomo nie od dziś. W tym roku odbyła się już piętnasta edycja Międzynarodowego Festiwalu Gombrowiczowskiego, a w repertuarze organizującego go Teatru Powszechnego im. Jana Kochanowskiego co drugi sezon przybywa nowa pozycja będąca inscenizacją a to dramatu, a to powieści tego wybitnego autora. Tak było w 2016, kiedy na Dużej Scenie Mikołaj Grabowski wyreżyserował Ślub, w 2018, kiedy z kolei na Scenie Kameralnej Alina Moś-Kerger wystawiła Ferdydurke oraz w 2020, kiedy ponownie na tej samej scenie choć tym razem Jan Hussakowski wyreżyserował Pornografię. Zakwalifikowany wówczas do VI edycji konkursu „Klasyka Żywa” spektakl przegrał nierówną walkę z pandemią i zgodnie z regulaminem przeniesiony został do następnej. Dzięki temu oglądająca go dziś Komisja Artystyczna miała szansę zobaczyć dzieło stabilne i rozegrane, stabilnie osiadłe w zamyśle reżyserskim i – à rebours do Gombrowicza, choć bez straty dla samego przedstawienia – już nie młode.
Pisze o tym nie bez przyczyny, bo przecież to właśnie w Pornografii Witold Gombrowicz odsłonił przed czytelnikami swoją największą fascynacje młodością. Idealizując ją pod każdym względem oraz wskazując, że piękna jest zarówno w odsłonie kobiecej, jak i męskiej naraził się na gorzką krytykę ze strony współczesnych, tym bardziej że dużo więcej uwagi skupił na zauroczeniu osobą tej samej płci, budując historię powieści na niejasnej relacji Witolda (alter ego autora) z tajemniczym Fryderykiem. Ich wzajemna fascynacja, szybko przyjmuje formę zabawy, której ofiarą pada para zauroczonych w sobie nastolatków. Ale to doskonale wiemy.
Jan Hussakowski wraz z autorem adaptacji, Andrzejem Błażewiczem, szukając klucza do wystawienia Pornografii zadali sobie pytanie inspirowane wypowiedzią samego autora, choć zawartą nie w powieści a jego Dzienniku. Brzmi ona: „W Pornografii nie tyle rozglądam się za tezami filozoficznymi, ile pragnę wydobyć artystyczne i psychologiczne możliwości tematu. […] Czy Pornografia jest metafizyczna? Metafizyka, to znaczy «pozafizyczność», «pozacielesność», a moją intencją było poprzez ciało dotrzeć do pewnych antynomii ducha”. Czy zatem udało się twórcom owe sprzeczności i paradoksy wydobyć? Zdecydowanie tak, i taka sama jest tu zasługa Gombrowicza oraz koncepcji jego utworu, jak i pomysłów realizatorów.
W radomskiej inscenizacji historia płynie zwięźle i dynamicznie, choć oczywiście autorzy zrezygnowali z niektórych wątków na rzecz silniejszego podkreślenia innych (nie stoi to jednak w sprzeczności z ogólną koncepcją autora). Można by nawet użyć tu greckiego powiedzenia panta rhei, bo opowieść dosłownie przesuwa się przed oczami publiczności posadzonej po obu stronach Sceny Kameralnej.
Jej wąski acz wydłużony środek przypomina sielski, pofałdowany krajobraz okolic Ostrowca – niewielkie, obrośnięte trawą pagórki, w które ktoś powtykał pojedyncze krzesła (scenografia i kostiumy – Joanna Walisiak). To właśnie pośród nich pojawią się i zapoznają wspomniani Witold (w tej roli kapitalny Łukasz Mazurek) i Fryderyk (równie ciekawy Marek Braun), ugości ich Hipolit (Michał Węgrzyński), tam Wacław (Mateusz Paluch) oświadczy się Heni (Aleksandra Bogulewska), również tam rodzić się będzie miłość między rzeczoną Henią i Karolem (Mateusz Kocięcki), tam w końcu umrze Amelia (Izabela Brejtkop) i zginie Siemian (druga rola Michała Węgrzyńskiego).
Specyficznie zaplanowana przestrzeń sceny dzięki licznym wyższym i niższym punktom sprawia, że wystarczy jedynie delikatna zmiana światła, by natychmiast powstawały nowe miejsca i plany gry. W ułamku sekundy idylliczny, wypełniony zielenią krajobraz staje się kościołem, domem Amelii, w końcu piwnicą, w której ukrywa się Siemian. Ale jest to równocześnie przestrzeń niezwykle bliska widzowi, niemal intymna. Publiczność obserwując siebie nawzajem, staje się bowiem częścią tej historii, jej niemym świadkiem. Być może właśnie dlatego tak silnie w inscenizacji wybrzmiewa cała Gombrowiczowska zabawa formą – formą, która jest w każdym ruchu, słowie czy geście Witolda i Fryderyka, formą, która powoli przechodzi też na pozostałe postaci, zmieniając ich sposób bycia i postrzegania świata, w końcu formą, która dosłownie dotyka widza, czaruje go, mami i zwodzi na manowce jak biedne i nieświadome ofiary dwóch mącicieli.
W tej bardzo bliskiej przestrzeni wspomniany wcześniej duch wyraźnie schodzi na drugi plan, ustępując miejsca fizyczności, seksualności, potrzebie kontaktu, dotyku. To niezwykle istotne, zwłaszcza biorąc pod uwagę moment, w którym Pornografia ponownie (bo rzadko jest wystawiana) pojawia się na polskiej scenie. To okres, kiedy wszyscy dosłownie łakniemy kontaktu, dusząc się od dawna w swoich domach i nie raz przeklinając samotność. Jesteśmy poniekąd jak znudzone monotonią życia w szlacheckiej posiadłości postaci z powieści Gombrowicza, więc za wszelką cenę pragniemy rozrywki, czasem nawet kosztem innych. Empatia schodzi wówczas na drugi plan, najważniejsze jest ego i jego fanaberie. I to właśnie najbardziej da się wyczuć w radomskiej inscenizacji. Jakież to przewrotne, Gombrowiczowskie…
Pornografia według Witolda Gombrowicza, reż. Jan Hussakowski, Teatr Powszechny im. Jana Kochanowskiego w Radomiu, prem. 10 października 2020.