Warszawa była miastem Mieczysława Wajnberga - choć większość życia spędził w ZSRR, nigdy nie wymazał jej z pamięci. Dziś wędrówka jego śladami to spacer po mieście wyobrażonym i choć nazwy ulic nadal brzmią znajomo - w dużej mierze nieistniejącym. Pisze Maria Sławek w Ruchu Muzycznym.
Warszawa Mieczysława Wajnberga to miasto pełne białych plam. Aby je wypełnić i odtworzyć świat dzieciństwa i młodości kompozytora, musimy użyć wyobraźni - spoiwa dla strzępów informacji, wyblakłych dokumentów i niejasnych wspomnień. Dzielnica Północna: ulice Żelazna, Dzielna, Leszno, Kercelak czy plac Muranowski, ale także Okólnik i Jasna mogły być dla niego tym, czym dla Isaaka Bashevisa Singera była ulica Krochmalna: całym światem, domem, punktem odniesienia. A może wręcz zaginioną Atlantydą? Wędrówka po Warszawie Wajnberga to spacer po nieistniejącym mieście - „miejscu-po-getcie", jak nazywa ten obszar profesor Jacek Leociak. „Nie wiadomo, co jest silniejsze, co jest bardziej realne w Warszawie: istnienie czy nieistnienie", pisze w książce Biografie ulic [1].