Cześć! Może pamiętasz naszą koleżankę, którą podczas wyprzedaży goniły wyjątkowo wielkie okazje. Ta sama koleżanka postanowiła pewnego dnia poważnie porozmawiać ze swoim kotem:
- A kto to tak nabloił w kuchi, cioo? Śłodziaćku? Lossipał płateczki, hmm? I kto to teraz pośpsiąta, ciooo? Pańcia pośpsiąta? Hiehie.
No tak. Czaruś zawsze był wyjątkowy, jak nikt inny chadzał własnymi ścieżkami, jego futro lśniło bardziej niż u innych kotów, a w oku miał charakterystyczny błysk. Ale wtem stała się rzecz zupełnie niesłychana. Nie wiadomo skąd i dlaczego, może znudziło mu się zwyczajne kocie życie lub coś się w nim uruchomiło:
wstał, przywdział płaszcz i buty, na tylnych łapach polazł samopas po zakupy, zrobił obiad, posprzątał, podlał kwiatki, a nawet - podkleił tapetę - inaczej mówiąc: ogarnął kuwetę! Latał tak dzień cały prawie, jak nie przymierzając kot z pęcherzem, po czym przy kociej muzyce zaprosił swą pańcię na pojednawczą kawusię:
- O cholera, pączki! - miauknął przejęty - Skoczysz?
I już ta koleżanka szykowała się do skoku, jednak w końcu tak skoczyła, że się znowu nie w porę obudziła!
Magicznego tłustego kochani! A już jutro zagramy:
Saszeta i kuweta, czyli impro na DZIEŃ KOTA
Do zobaczenia!