Brak dofinansowania i niepodejmowanie dialogu z dyrekcją teatru zarzucił władzom stolicy Robert Gliński, ustępujący dyrektor Teatru Powszechnego w Warszawie. - To były trzy lata walenia głową w mur - podsumował.
Gliński (na zdjęciu) objął stanowisko dyrektora naczelnego i artystycznego Teatru Powszechnego im. Zygmunta Huebnera w Warszawie we wrześniu 2011 roku. - Starałem się kontynuować model teatru, który prowadził Zygmunt Huebner. To był teatr komunikatywny, rozmawiający z widzem. Uważałem, że Powszechny to repertuarowy teatr dla widza i dla Warszawy. Dlatego graliśmy sześć razy w tygodniu. Mimo nacisków, by grać tylko w weekendy, bo to zaoszczędzi pieniądze. Uważałem, że pełnimy misję, nawet jeśli przynosi to straty finansowe - mówił ustępujący dyrektor podczas czwartkowej konferencji prasowej w Teatrze Powszechnym. Jak dodał, teatr wystawiał około 380 spektakli rocznie. - Niewiele teatrów w Warszawie grało tak wiele - ocenił. Jak podkreślał, nie udało mu się zrealizować wielu z planowanych spektakli z powodów finansowych. Zarzucił bierność i brak chęci nawiązania dialogu z władzami Warszawy oraz instytucji kulturalnych. - Staliśmy w