„Belfra” można odczytać jako metaforyczną opowieść o upadku autorytetu i braku wspólnych kanonów – mówi PAP aktor Przemysław Bluszcz, wykonawca monodramu w reż. Jacka Bończyka. Premiera na Scenie 61 Teatru Ateneum im. Stefana Jaracza w Warszawie – w sobotę.
"Jednak myślę i wierzę, że jest też nadzieja. Bo upadek naszej cywilizacji upadkiem, ale zawsze jest coś dalej. Mam nadzieję, że coś się zmieni" - powiedział wykonawca monodramu, dodając, że widzowie sami ocenią, czy ten monodram jest dramatem czy komedią.
Przemysław Bluszcz przypomniał, że Jacek Bończyk w 2021 r. wyreżyserował w Teatrze Ateneum spektakl "Misja: Młynarski". "Po jednej z prób powiedział mi, że jest taki tekst. Grał go Wojtek Pszoniak, ale zmarł, a tekst jest fajny. I że on sobie tak pomyślał, iż ja bym mu do tego tekstu wibracją głosu pasował" - wspominał. "Nie widziałem Wojciecha Pszoniaka w tej legendarnej roli, chociaż parę razy byłem o krok, o włos" - wyjaśnił.
"Przyznam, że nie byłem pewien, czy podjąć się tego wyzwania, ale Jacek był cierpliwy. W końcu przeczytałem Belfra i zobaczyłem, że to jest rzeczywiście o nas, kiedyś i teraz. I że to naprawdę jest tekst mocny, taki, który chyba widza nie pozostawi obojętnym" - mówił. "To jest tekst o edukacji, co jest mi bliskie, bo miałem duże trudności edukacyjne. Musiałem zmieniać szkoły, wylatywałem z różnych szkół. Bardzo się buntowałem przeciwko temu systemowi" - tłumaczył aktor.
Przemysław Bluszcz przyznał, że "jest to opowieść, która go głęboko dotknęła". "Jacek Bończyk miał na ten monodram pomysł, a ja lubię sytuacje, gdy można komuś zaufać" - mówił. "A ponieważ cenię Jacka jako reżysera i aktora - oddałem mu się całym sobą i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Jak to widzowie przyjmą, czy to na nich zadziała" - powiedział.
"Na mnie ta opowieść działa. A dla mnie ważne jest to, że jeśli coś mnie dotyka i dotyczy, to chciałbym o tym powiedzieć komuś innemu" - mówił. "Cóż, jeśli mogę to zrobić w tej formie, w formie monodramu na tej scenie, z tym epidiaskopem, który jest elementem scenografii, to weszliśmy razem do tej wody i w sobotę premiera" - wyjaśnił aktor.
Reżyser Jerzy Bończyk przyznał. że "w przypadku Belfra mamy jeszcze jedną rzecz do zagrania". "Dajemy w spektaklu taką otoczkę, że rzecz się dzieje w teatrze. Bo to jest i początek, i finał" - tłumaczył.
"W środku spektaklu jest opowieść o belfrze, który po wielu, wielu latach pracy, ze swoją wielką miłością do literatury, zostaje doprowadzony do ostateczności przez uczniów klasy maturalnej w liceum dla tzw. trudnej młodzieży" - mówił. "Facet właściwie staje pod ścianą. Myślę, że to jest częsty przypadek dzisiaj. Wiemy to nawet z mediów. W tym przypadku bohaterem jest człowiek zachwycony literaturą i pamiętający swojego niezwykłego nauczyciela, który w nim zaszczepił tę miłość. Nagle okazuje się, że młodzież już tego nie chce. Ba, pozwala sobie na zachowania, które sprawiają, że on czuje się niepotrzebny" - wyjaśnił reżyser.
"Można sobie od razu postawić pytanie: gdzie tkwi błąd w edukacji" - podkreślił twórca. "Jestem bardzo ciekaw, jak to będzie, kiedy na widowni usiądą zarówno nauczyciele, jak i młodzież licealna lub gimnazjalna" - powiedział Bończyk.
Reżyser podkreślił, że "na poziomie metafory jest to opowieść o zaniku autorytetów i braku wspólnego kanonu". "Wszystko, co się dziej dzisiaj jest nie takie. Ja nie jestem fatalistą. Oczywiście, do optymizmu też mi daleko, bo uważam, że nasz świat dąży do jakiejś niesamowitej katastrofy" - mówił. "Jednak na pewno porażające dla mnie jest to, że nie mamy tych autorytetów; że kiedyś mieliśmy jakieś wzorce osobowe, a dziś wzorem są influencerzy" - tłumaczył.
"W spektaklu pokazujemy bardzo różne pokłady wrażliwości Przemysława Bluszcza. Nawet zaryzykuję stwierdzenie, że od takich stron, których jeszcze nie znamy" - mówił. "Zresztą Przemek już dawno sobie zasłużył na taki monodram" - ocenił.
Pytany, czemu belfer musi wyciągnąć w trakcie jednej z lekcji ze skórzanej teczki automat i wycelować w uczniów, Bończyk powiedział: "to tylko jedna z wolt w tym przedstawieniu". "Nawet dochodzi tu do sytuacji, że mamy ochotę go obronić. Jak w filmach z bardzo złymi bohaterami" - mówił. "Przewrotność tego tekstu, reżysera i aktora polega na tym, że jesteśmy po stronie kogoś, kto popełnił straszną zbrodnię" - wyjaśnił.
"Myślę, że on tak wrażliwie i pięknie pamięta swojego pierwszego nauczyciela, który był też wielkim aktorem i zaszczepił w nim miłość do literatury i
. W przypadku tego belfra - on bardzo uwierzył, że kiedyś doskoczy do tego diapazonu" - mówił. "Jeśli jeszcze do tego dodamy, że ojciec tytułowego belfra był osobą słabo wykształconą i bardzo podziwiał nauczycieli, możemy zrozumieć frustrację zawiedzionego bohatera" - zaznaczył reżyser.
W zapowiedzi spektaklu przypomniano, że "w sztuce Jean-Pierre Dopagne'a belfer zostaje aktorem, żeby móc opowiedzieć o swojej zabójczej przygodzie z własną maturalną klasą, co doprowadziło go najpierw do więzienia, a potem do teatru". Trochę to na pierwszy rzut oka skomplikowane, ale nie tak bardzo. Otóż bywa, że nauczycielem zostaje się z powołania, czyli naprawdę chce się uczniów czegoś nauczyć" - napisał o sztuce kierownik literacki Teatru Ateneum Tadeusz Nyczek.
"A co, jeśli uczniowie mają te nauki głęboko w nosie i robią wszystko, żeby nauczyciela zniechęcić do pracy? Belfer też jest człowiekiem i czasem marzy mu się odwet na uczniach" - napisano. Jak wyjaśniono, "bohater monodramu któregoś dnia zaczyna mieć dosyć swoich podopiecznych i wtedy zabawna komedia staje się kryminalnym dramatem". "Ale spokojnie – jesteśmy w teatrze, gdzie rolę belfra gra, jak wspomnieliśmy, aktor. A że w teatrze wszystko może się zdarzyć, kryminał z powrotem staje się komedią" - czytamy w zapowiedzi.
Autorem tekstu jest belgijski pisarz Jean-Pierre Dopagne. Tłumaczenia dokonała Bogusława Frosztęga. Reżyseria i opracowanie muzyczne Jacek Bończyk. Za scenografię i reżyserię światła odpowiada Grzegorz Policiński. W roli tytułowej występuje Przemysław Bluszcz.
Premiera "Belfra" - 18 stycznia o godz. 19 na Scenie 61 Teatru Ateneum im. S. Jaracza w Warszawie. Kolejne przedstawienia: 19 oraz 23-26 stycznia.